sobota, 8 kwietnia 2017

Dwanaście



Lotnisko było naprawdę malutkie i Marco ani trochę nie przesadzał mówiąc tak o nim. W Niemczech dochodziła już północ, a tu cofnęłam się o pięć godzin do tyłu, przeżywałam dzisiejszy dzień raz jeszcze. Dopiero zbliżał się wieczór. To tak jakbym nie leciała aż tylu godzin samolotem. 
Kiedy wyszliśmy na płytę lotniska poczułam uderzenie ciepłego powietrza. Nie chcieliśmy wchodzić do małego budyneczku, woleliśmy poczekać w odpowiednim miejscu, aż obsługa lotniska wyjmie nasze walizki z samolotu. Zajęło im to w sumie niecałe dziesięć minut, przez co naprawdę byłam uradowana. Marco przeprosił mnie na chwilę i odszedł kawałek przykładając telefon do ucha. Może musiał zadzwonić po transport.

Chwilę później przyszedł i zabrał obydwie walizki. Ja nie miałam nic do gadania. Podziękowaliśmy załodze samolotu, która akurat schodziła z pokładu. Weszliśmy na teren małego lotniska, spod którego odjeżdżały taksówki. Marco włożył walizki do bagażnika pierwszego samochodu jaki napotkaliśmy. Oboje usiedliśmy z tyłu. Miałam wreszcie okazję przyjrzeć się przepięknemu krajobrazowi dookoła. Za wzgórzem porośniętym tropikalną roślinnością rozpościerało się miasteczko. Słońce zbliżało się ku zachodowi, więc nie miałam zbyt jak wszystkiego dostrzec. Ledwo co wyjechaliśmy poza teren lotniska a już przed przednią szybą widoczny był ogromny, błękitny ocean i niewielka przystań z kilkoma łodziami.

-Jesteśmy na Kubie. Musimy się przedostać na naszą wyspę, gdzie czeka na nas dom. To dość spory archipelag z mniejszych wysepek.
-A przyjedziemy tu? Jestem ciekawa tego miasta za nami.
-Pewnie, że tak. Co tylko będziesz chciała. –odpowiedział z uśmiechem nie odrywając ode mnie wzroku. –A o czym chciałaś porozmawiać?
-Nie tu.
-Brzmi poważnie.
-Bo takie jest. Dla mnie. Mam nadzieję, że potraktujesz to poważnie.
-Porozmawiamy wtedy jak na spokojnie się rozpakujemy. Usiądziemy i pogadamy.
-Dzięki. –powiedziałam i odwróciłam głowę w inną stronę.

Niedługo po tej wymianie zdań wysiedliśmy na przystani. Tam czekała już na nas pewnego rodzaju motorówka. Czarnowłosy mężczyzna o karmelowej karnacji ubrany w lnianą rozpiętą koszulę i spodnie podwinięte do kolan kiwnął z uśmiechem do Marco i wyszedł na pomost, by pomóc mu z naszym bagażem. Stanęłam na uboczu, żeby nie przeszkodzić. Dopiero, kiedy obie walizki zmieściły się do schowka pod pokładem blondyn odwrócił się do mnie i wyciągnął rękę. Niepewnie ujęłam ją i postawiłam nogę w środku. Akurat nasz sternik przechodził i to na tyle pewnie, że przez zachwianie łodzi straciłam równowagę. Nie chcąc się przewrócić w jednej chwili oparłam się o brzuch Marco. Brzuch? Chyba metalową deskę… Może jako mój przyszły mąż zlituje się nade mną i pokaże kilka skutecznych ćwiczeń, żebym pozbyła się witających mnie entuzjastycznie kompleksów wystrzeliwujących fajerwerki i machających ochoczo jakbym ich miała nie zauważyć będąc w pobliżu Marco.
-Tylko na to czekałaś, hmm?-mruknął tuż przy moim uchu uśmiechając się cwaniacko niczym lis.
-W twoich snach.
-Masz nielepsze.-jego uśmiech powiększył się chyba z dziesięciokrotnie choć to było całkiem niewykonalne. On potrafił.

Zajęłam miejsce przodem do wyspy, którą mieliśmy zaraz opuszczać. Kiedy silniki zostały uruchomione poczułam zapach perfum Marco, które swoją drogą jak na tak długi lot cały czas się utrzymywały. Lubiłam je, swoją intensywnością bardzo przypominały swojego właściciela. Kiedy łódź ruszyła przesiadłam się na ławkę przed nim, próbując się lekko zdystansować. Tego najbardziej potrzebowałam w tej chwili. Zmarszczył lekko brwi nie rozumiejąc mojej nagłej przesiadki.
-Śmierdzisz. –wymsknęło mi się. Czasami nie umiałam zapanować nad durnymi pomysłami wpadającymi mi do głowy.
-Ja? Ja zawsze ładnie pachnę.-roześmiał się wbijając we mnie czułe spojrzenie.
-Po prostu muszę chwilę posiedzieć sama. A to jest w tym momencie jedyne wyjście.
-Czyli nie śmierdzę?
-Nie, ale cicho już. –westchnęłam i złapałam się barierki czując, jak silnik coraz mocniej nabiera rozpędu. Wiatr zaczął rozwiewać moje włosy. Zaczęłam przeklinać w duchu za to, że zdecydowałam się jednak na ich rozpuszczenie przed wyjściem z samolotu. Na początku jeszcze chciałam z nimi walczyć i wyjmować z buzi i odgarniać z oczu, żeby móc jakkolwiek patrzeć, jednak starania te poszły na marne. Po prostu zamknęłam oczy i rozkoszowałam się wiatrem smagającym moją twarz…i włosami. Pięknie. Wiedziałam na przyszłość już, że związane włosy to podstawa. Przeprawa przez ocean motorówką trwała dobre kilkanaście minut. Na sam koniec Marco został zawołany. Poszedł do mężczyzny i o czymś mówili po angielsku, więcej nie byłam w stanie odszyfrować przez szumiący dookoła mnie wiatr. Gdy wrócił przysiadł się do mnie i nachylił do ucha, żebym mogła go usłyszeć.

-Poprosiłem, żeby podpłynął pod nasz dom na nabrzeżu, po drugiej stronie wyspy. Nie będziemy się tułać z walizkami.
-W porządku.-pokiwałam głową. On z powrotem usiadł na swoim miejscu co zupełnie mnie zdziwiło. A przede wszystkim bardzo pozytywnie zaskoczyło.

Dotarliśmy do wyspy, którą zaczęliśmy okrążać. Piaszczysta plaża aż się prosiła, by położyć na niej stopy. A woda.. Jedynie mój lęk powstrzymywał mnie, żeby wychylić się poza łódź. Tak przejrzysta, piękna… Raj. To był właśnie raj.
Za poleceniem Marco nasz prowadzący wjechał na prywatny teren wód, przy których znajdował się nasz tymczasowy dom. Tuż przy plaży z bezpośrednim na nią wyjściem.
Gdy Marco poszedł płacić postanowiłam zdjąć moje buty. Blondyn wyskoczył na plażę i zabrał nasze bagaże nie zamaczając ich nawet w wodzie a ja, nie wybaczyłabym sobie, gdybym tego nie zrobiła, ale wskoczyłam do wody. Ucieszyłam się czując jej ciepło. Już wiedziałam co będę robić całymi dniami. Oddaliłam się, żeby łódź mogła bezpiecznie wypłynąć.

-Chcesz tu zostać czy zobaczymy najpierw razem dom?-zawołał obserwując mnie uradowaną znad brzegu.
-Już idę!-uśmiechnęłam się i wybiegłam z wody na plażę pozwalając nagrzanemu piaskowi oblepić moje stopy. To uczucie było nowe..i wspaniałe.
Szłam za Marco, trochę wolniej niż on, próbując pochłonąć obraz, który rozpościerał się dookoła mnie. Mój telefon chyba będzie zapełniony cały zdjęciami.
-Dopiero przyleciałam a wiem, że będę tęsknić. –westchnęłam i weszłam za blondynem na biały ganek domu.
-To piękne miejsce.-przyznał schylając się do wycieraczki, pod którą czekały już na nas klucze. 
Włożył je do górnego zamka drewnianych drzwi i lekko je przekręcił. Kiedy te otworzyły się ze skrzypnięciem zostałam przepuszczona jako pierwsza. Nie odwracałam się nawet do niego bo zostałam zauroczona przepięknym wnętrzem. Było zupełne nowoczesne skąpane w bielach, beżach i szarościach. Przeszłam do salonu, który był bardzo przestronny. Promienie zachodzącego słońca wpadały przez przeszklone drzwi wychodzące na plażę. Szyby były wysokie -od samego sufitu do podłogi z cienkimi ramami. Po bokach wisiały długie, pudrowo-błękitne zasłony. W salonie zapaliło się światło. Sprawcą tego był Marco, który wszedł zaraz za mną i postawił nasze walizki koło krętych schodów prowadzących na górę. Przeszłam w głąb salonu i rozejrzałam się dookoła. Na samym środku odwrócona przodem do wspaniałego widoku stała olbrzymia kanapa w kształcie litery U. Przed nią stał szklany stolik idealny do położenia książki czy postawienia kubka porannej kawy. Obudzić się rano i patrzeć na fale oceanu a następnie biec na plażę i po prostu cieszyć się życiem. Poza kanapą, kilkoma doniczkowymi mini-palemkami i kilkoma mniejszymi białymi komodami nie znajdowało się tu nic. Ale nie miałam poczucia niedosytu. Było idealnie. Nie potrzeba tu było telewizora ani stołu, który zapewne zniszczyłby piękną symetrię. Na tarasie były ułożone dwa leżaki a koło nich dwa wiklinowe, okrągłe stoliczki. Na lewo od salonu rozpościerała się przestronna kuchnia. Duża lodówka, jasne meble i kuchenna, zaokrąglona wyspa, dookoła której ustawionych zostało osiem wysokich krzeseł. Wszystkie rzeczy na Ziemi mówiły mi, że lodówka jest pełna. Chyba będę musiała zrobić jej zdjęcie i wysłać do Mario.

-Podoba ci się dom?-usłyszałam jego głos. Gdy się odwróciłam on oglądał widoki patrząc w dal.
-Jest naprawdę pięknie. Nic więcej nie trzeba. Ma wyjątkowy klimat. Pasuje do wyspy. Minimalizm. Długo tu będziemy?
-Niestety tylko cztery dni. Później mam ważne treningi i końcówkę rehabilitacji.
-Wracasz do gry?-rozpromieniłam się i przysiadłam na stołku kuchennym czekając na odpowiedź.
-Jeszcze nie. Ale chcę wrócić do treningów. Będziemy próbowali większe obciążenie.
-Oh, to chyba dobrze, prawda?
-Tak, to dobrze.-powiedział jakby upewniając się sam o tym co powiedział. -Coś chcesz zjeść?
-Nie, najadłam się w samolocie. Nie lubię jeść dużo na noc. –odpowiedziałam. On kiwnął głową i zbliżył się do mnie. Położył swoje dłonie na moich udach opierając się o nie. Jego wzrok spoczął na moich wargach. Nim do czegoś miało dojść w porę się ocknęłam i odepchnęłam go dłońmi umieszczając je powyżej jego klatki piersiowej.

-Nie. –powiedziałam pewnie i zeskoczyłam z krzesła wymijając go. Zanim postawiłam kolejny krok poczułam ściskającą moje ramię dłoń.
-O co chodzi? Cholera, Rose, w nocy mieliśmy naprawdę wspaniały seks, nie powiesz mi, że ci się nie podobało. Całowaliśmy się w samolocie i nagle mnie odrzucasz. Nie wiem co mogło się stać przez tak krótki czas.
-Po prostu przemyślałam pewne sprawy…-westchnęłam wbijając spojrzenie w parkiet.
-Musisz mi o nich powiedzieć.
-Nic nie muszę. Mogę. Wniesiesz mi walizki do sypialni?
-Nie zachowuj się jak suka, Rose. –moja szczęka opadła. Pilnowałam swoją dłoń, która już korciła, aby uderzyć jego policzek.
-Nic o mnie nie wiesz. Spróbuj choć raz jeszcze tak powiedzieć. Nie pozwolę się obrażać.
-To przestań się tak zachowywać.-oznajmił i zostawił mnie w kuchni. Słyszałam jak zabiera nasze walizki i idzie schodami do góry. Nie miał prawa aż tak mnie nazywać. To nawet nie było adekwatne do sytuacji.
Wzięłam kilka głębokich oddechów i poszłam za nim na górę. W korytarzu było kilka par drzwi jednak wybrałam te ostatnie, które były otwarte. Wchodząc zachłysnęłam się powietrzem. Marco stał nad swoją walizką w samych spodenkach, w których leciał. Bez koszulki. Przez chwilę musiałam się wpatrywać jak głupia ale jak najszybciej starałam się otrząsnąć z tego widoku. Okropnie niesamowitego widoku.

-Wezmę prysznic, jeśli chcesz jest jeszcze jedna łazienka na piętrze. –oznajmił i wyszedł z sypialni zabierając ze sobą jakieś rzeczy i kosmetyczkę. Odprowadziłam go wygłodniałym spojrzeniem dopóki nie zniknął mi z oczu. Nawet nie patrząc na pokój rzuciłam się na ogromne małżeńskie łóżko. Materac był bardzo miękki i wygodny, a poduszki i kołdra puszyste. Pod moim ciałem wszystko się lekko zapadło. Włosy rozsypały się po poduszce. Zamknęłam na chwilę oczy próbując po pierwsze uspokoić się po widzianym widoku, po drugie, nie zapomnieć tego cholernie perfekcyjnego widoku. Niezależnie jak mogłam nie znosić tego faceta nie mogłam zaprzeczyć, że jego ciało, wygląd były…apetyczne. Dokładnie. Zaśmiałam się pod nosem rozkoszując cudowną chwilą. Która została zaraz później przerwana.
Rozejrzałam się dookoła i zlokalizowałam obiekt wydający dźwięk-telefon Marco leżący na stoliku nocnym. Przeturlałam się po łóżku chcąc wziąć telefon i zanieść do Marco, jednak gdy na wyświetlaczu widniało imię „Scarlett” zmieniłam zdanie. Nie rozumiałam czego jeszcze ona od niego może chcieć. Dzwoniła naprawdę długo. Potem kolejny. I kolejny.
Nie wytrzymałam. Za czwartym razem odebrałam.
-Posłuchaj, no. Jeśli naprawdę ktoś nie odbiera to znaczy, że albo nie ma czasu albo nie chce z tobą rozmawiać. W tym przypadku oba wymienione. Więc uszanuj to i daj innym żyć i zajmij się swoim życiem. –warknęłam nie czekając nawet kiedy się odezwie.
-Kim ty jesteś? Gdzie Marco?
-Nie twoja sprawa. Mówię ci, daj spokój i odczep się od Marco. –powiedziałam wyraźnie. Kiedy usłyszałam chwilę milczenia po drugiej stronie rozłączyłam połączenie.

-Co ty do cholery robisz z moim telefonem?!-usłyszałam nagle zza pleców zirytowany głos blondyna…
-Ja..Dzwonił i…
-Kto?-zapytał podchodząc bliżej mnie. Jasna cholera. W pasie miał przewiązany jedynie ręcznik. Jego włosy były wilgotne. Mój oddech przyspieszył. –Kogo tak pięknie spławiłaś, Rose, hmm?
Nie mogłam nic odpowiedzieć. W ustach zrobiło mi się sucho. I naprawdę pragnęłam go pocałować. Niezależnie jak bardzo mnie obraził i jak go znienawidziłam.
-Ktoś kto nie powinien nawet dzwonić. –odpowiedziałam w końcu zachrypniętym głosem. Odchrząknęłam na równi z kolejnym przychodzącym połączeniem. Marco wyciągnął swoją rękę po telefon, który spoczywał cały czas u mnie.
-Nie odbierzesz tego.-stwierdziłam pewnie zaciskając mocniej urządzenie.
-Nie decydujesz za mnie. –rzucił niedbale i wyciągnął dłoń bliżej mnie. Z niechęcią zwróciłam jego własność.
-Albo ona albo…

-Hej, Scar.-zaczął nim dokończyłam to, co miałam powiedzieć.
Poderwałam się z łóżka i wyszłam z pokoju próbując nie zwracać uwagi na jego chytry uśmiech. Zbiegłam na dół po schodach, w przedpokoju założyłam buty, które miałam wcześniej w samolocie i wyszłam na zewnątrz. Pogoda mimo późnego wieczoru była przegorąca. Jak Marco. Moja głupota była większa niż cały kosmos, a sprzeczne emocje jakie ostatnio mną targały nie dawały mi wytchnienia. Kiedy weszłam na moją ukochaną plażę zdjęłam buty i zaczęłam biec przed siebie stąpając stopami po piasku koloru i konsystencji zwykłej mąki. Moje włosy falowały przez wiatr. Czułam się wolna jak ptak. Zupełnie sama, z wszystkimi trzema żywiołami. Niesamowicie przejrzysta woda, miękka, piaszczysta ziemia i powietrze, które ciepłe smagało moje całe ciało.
W bardzo krótkim czasie znalazłam się na końcu plaży, który zastawiały wysokie skały. Przez moment chciałam się na nie wdrapać ale stwierdziłam, że jeszcze mogłabym coś sobie zrobić. Podeszłam do wody. Uśmiechnęłam się szeroko. Pierwszy raz byłam nad morzem. Zwykle bywałam nad jeziorem, na wakacjach zawsze do jakiś miast wycieczki samochodem. Nawet kiedyś mieliśmy jechać do Dortmundu, gdy było jeszcze wszystko dobrze…

Weszłam do wody po kolana. Podciągnęłam trochę wyżej spódniczkę, żeby jakaś fala mi jej nagle nie zalała. Stałam tam chyba z parę dobrych minut. Zupełnie oderwana od rzeczywistości. Gdy stwierdziłam, że czas wyjść na brzeg postanowiłam usiąść na piasku. Pomijając, że piasek zaczął obklejać moje nogi. To było dość fajne uczucie. Mój pierwszy pobyt na prawdziwej plaży. Obserwowałam różowe niebo i zachodzące słońce na horyzoncie.
Odprowadziłam je póki nie schowało się za horyzontem oceanu. Zmęczenie po całej podróży i zmianie klimatu zaczęło mi się dawać we znaki. Powieki stały się ciężkie i zaczęły opadać. Nie chciałam wracać do domu. Nie miałam ochoty znosić humorów Marco i wyzwisk w moim kierunku. Niezależnie jak bardzo głupio się zachowałam nie miał prawa mnie tak nazywać. Położyłam się na piasku nie zważając nawet na to, że będę musiała masę czasu poświęcić na pozbycie się go z głowy pod prysznicem. A z resztą. Nie muszę wyglądać wcale dobrze. Bo co to za ślub? Nie wzięłam ani sukienki, ani szpilek. Pójdę w jakiejś workowatej sukni Ann z poczochranymi włosami. To w końcu jakiś durny papierek i to na rok.
Leżąc nawet doszłam do wniosku, że mogłabym tu nawet spędzić noc słuchając przyjemnego szumu.
Dopóki nie poczułam jego obecności.
Nie musiałam nawet otwierać oczu, by czuć jego przeszywające spojrzenie. Moje ciało nagle zaczęło wrzeć. Od samej jego cholernej obecności! To nie było możliwe, żeby jeden człowiek na mnie tak działał. Cała w środku wrzałam i topniałam. Nie ze złości.

-Przepraszam.-powiedział niedaleko mojego ucha. Czując narastające między nami napięcie nie otwierając oczu mogłam powiedzieć, że leżał koło mnie. –Nie powinienem cię tak nazywać…
-Nikogo tak się nie nazywa.-wtrąciłam.
-Przepraszam. Naprawdę zdezorientowałaś mnie, wiem już, że powinienem wtedy był wziąć cię ze sobą na kanapę i w spokoju wyjaśnić sobie co nam leży na sercu. Dziękuję.
-Za co?-zmarszczyłam brwi i ukosem spojrzałam na niego. Znajdował się zdecydowanie zbyt blisko mnie.
-Dzięki tobie już się czegoś nauczyłem. I wiem, że tego nigdy nie zrobię. –wyznał mi szczerze patrząc wzrokiem cielaka prosto w moje oczy.  Westchnęłam ciężko i przeniosłam wzrok na piękne niebo. Tylko dlatego, że jego oczy były piękniejsze. Poczułam, jak nasze splecione dłonie podnoszą się, a jego usta muskają delikatnie wierzch mojej dłoni. Starałam się okiełznać moje bijące jak młot serce i przyspieszony oddech. Chciałam naprawdę podejść do niego bez uczuć ale nie mogłam.
-Marco?-szepnęłam. Nie czekałam dłużej na jego odpowiedź. Wiedziałam już, że skupia całą uwagę na mnie. –Boję się. Wiem, że oboje się będziemy uczyli..Ja… Nie chcę czuć się jak twoja utrzymanka..
-Nie będzie tak. Zawsze boimy się przed nieznanym. Nie pozwolę ci się źle poczuć. Chcę cię jedynie uszczęśliwić.
-Dlaczego?-zapytałam i spojrzałam na niego z zaciekawieniem. On wbił wzrok w nasze splecione ręce i nie mówił nic przez jakiś czas. Jakby bardzo się zastanawiając nad tym, co chce mi powiedzieć.
-Bo jesteś wyjątkowa, Rose.
Analizowałam, co mogło to znaczyć, jednak starałam się nie myśleć o tym zbyt dużo. W ogóle nie chciałam zbyt wiele myśleć. Bo im bardziej myślałam tym więcej pytań się pojawiało.

-Chciałeś wiedzieć. Dlaczego uciekłam z domu..-zaczęłam głośno przełykając ślinę. –Po śmierci mamy. Dosłownie dwa tygodnie później.. Mój ojciec ożenił się ponownie. Znienawidziłam go za to. Byłam zrozpaczona. Mama była dla mnie najważniejsza na świecie, była moją najlepszą przyjaciółką. –w oczach zebrały mi się łzy. Marco wyczuwając to zbliżył się odrobinę do mnie i położył nasze splecione dłonie blisko swojego mocno bijącego serca. Zupełnie jak moje. –Była jego kochanką. Zdradzał moją mamę, kiedy ona umierała. Kiedy najbardziej go potrzebowała... Kiedy się do nas wprowadziła okazało się, że jest w drugim miesiącu ciąży.. –rozpłakałam się jak małe dziecko. Wszystko do mnie zupełnie wróciło. Nie przypuszczałam, że podejdę do tego tak emocjonalnie. Nie musiał pytać. On po prostu wplótł swoją dłoń pod moje plecy i przytulił mnie do siebie. Przeturlałam się pod jego siłą na bok tak, że mogłam wtulić się w jego umięśnione ciało kładąc głowę koło jego piersi. Objął mnie szczelnie swoimi ramionami i ucałował mnie w czoło. Nic nie mówił. Cisza i zabójcza mieszanka zapachu powietrza wyspy, oceanu i samego Marco. Było mi dobrze. Ale wiedziałam, że nie dam rady Marco powiedzieć całej prawdy. Musiałam kłamać, życie, los nie pozwala mi na bycie szczerym. Sama myśl mnie przerastała. Słowa by zbyt bolały.–Znienawidziłam ją. Powiedziałam jej to wprost. Jako dziecko. Niespełna ośmiolatka. Powiedziałam jej, że nienawidzę jej, jej dziecka, że nigdy nie będzie moją matką, i moja mama nie żyje przez nią… Nigdy jej za to nie przeprosiłam. Nawet jeśli ojciec mi kazał to uciekłam… Powiedział, że mam pokochać Debrę, wtedy on będzie mnie kochał. Powiedział, że na miłość trzeba zasłużyć.-dokończyłam niczym przez sitko przecedzając oszczędnie informacje.
-Nie płacz, kochanie. –powiedział cicho i wplótł palce w moje włosy. –To już wszystko za tobą.
-Nie oceniaj mnie Marco, proszę. Nie byłeś w mojej sytuacji.
-Nie oceniam. Nie mógłbym. Chcesz jeszcze opowiadać czy nie jesteś na siłach?
-Chyba trochę nudzę, nie?
-Przeciwnie.
-Interesuje?
-Wszystko o tobie mnie interesuje. Opowiedz mi coś jeszcze.-uśmiechnął się i ponownie pocałował mnie w czubek głowy.
-W takim razie… Przez to, co powiedział mi ojciec nie chciałam wierzyć. Wiedziałam, że miłość jaką dała mi mama nie wynikała z mojego zasłużenia. Miałam swoje zwątpienia..ale pojawił się on. Zaufałam mu. Dzięki temu poczułam, że ktoś poza mamą potrafi mnie pokochać. Bezinteresownie. Powiedział mi wręczając ten pierścionek..-kilka razy i poruszałam pionowo serdecznym palcem uderzając go kilka razy w te samo miejsce nad piersią.  –Że kocha mnie tylko za to, że jestem. Uwierzyłam mu. Sposób w jaki sposób to powiedział… Dał mi miłość, której brakowało mi przez tyle lat. Prawie zapominałam o tym uczuciu. Ale ja go nie umiałam pokochać. Tamtej nocy powiedział mi, że on widzi, że nie czuję do niego tego samego. Pękło mi serce. Chciałam, żeby był szczęśliwy, zasługiwał na to.
-Nie trzeba zasługiwać na miłość. –powiedział zaraz przerywając mi.
-Wiem. Zmarł mi na rękach. Utuliłam go i głaskałam po głowie. On nawet umierając kazał mi uciekać, cały czas o mnie dbał.. Gdyby nie moja ucieczka.. On by żył. Nie zasługiwał.. –zaczęłam dusić się płaczem. Marco podniósł nas do pozycji siedzących, by było mi łatwiej zaczerpnąć oddechu.
Siedzieliśmy razem objęci na brzegu oceanu. Pozwoliłam płynąć moim łzą. On nawet mnie nie powstrzymywał. Wiedział, że potrzebuję tego. Nie wiem jakim cudem, ale byłam pewna, że wiedział.

-Miałem fajne dzieciństwo. Dużo grałem w piłkę, rodzice i dwie starsze siostry zawsze stali za mną murem. Obie są już mężatkami i mają cudowne dzieci. Yvonne ma Nico, starszego. Melanie, ma małą Mię. Poznasz je niedługo. Nie lubię mówić o sobie. Masz jakieś pytania?
Spojrzałam na niego wielkimi oczami. Chciał, żebym go zapytała o coś. O cokolwiek. Co tylko chcę. O Scarlett, o byłe dziewczyny, o zerwaniu zaręczyn i o to, co jego rodzice sądzą o tym wariactwie.

-Czym jest dla ciebie piłka?-zapytałam ku zaskoczeniu nas obojga. Nie chciałam poruszać tematu jego byłych. Choć wiedziałam, że muszę zapytać o coś jeszcze innego i cięższego. On na samym haśle „piłka” uśmiechnął się.
-Jest moją kochanką. –zaśmiał się i spojrzał na mnie z ukosa. Uśmiechnęłam się. –I będę cię z nią zdradzał. Wymykał się do niej rankiem…
-Stwórzmy trójkąt. –stwierdziłam, a do moich uszu dotarł jego głośny śmiech. Uwielbiałam go. –Nie wiem na ile mogę sobie pozwolić, by wejść w twoje prywatne życie…
-W stu procentach. Pozwalaj się ile da. Po prostu bądź ze mną. –uścisnął moją dłoń i przyciągnął mnie mocniej do siebie.
-Zabierzesz mnie kiedyś jeszcze na mecz? Naprawdę chciałabym ci kibicować.
-Serio?
-Serio. –uśmiechnęłam się. –Muszę jeszcze jedno wyjaśnić.
-Pewnie.
-Nie chcę naprawdę o tym rozmawiać, ani rozwijać się nad tym… Nie podoba mi się..ta cała głupia akcja ze Scarlett. Nie powinnam była odbierać. To twój telefon. Ale ty zamiast uszanować nasz urlop..pozwoliłeś jej się niej w niego wetknąć.
-Chciałem, żebyś była zazdrosna. To było głupie.
-Nie możesz tak…
-Wiem, i przepraszam. Powiedziałem Scarlett, że z kimś jestem, i że wyjechałem. Nie będzie już dzwonić.
-Będziesz z nią utrzymywać kontakt? Wdziałam, że się dobrze dogadujecie. Choć tego zupełnie nie rozumiem.
-Nie wiem co będzie, Rose. Byliśmy bardzo zżyci ze Scarlett mimo tego wszystkiego. Byliśmy blisko mimo, że nie było tej chemii… To ciężko zerwać z dnia na dzień.
-Nie jesteś sam. Masz mnie. Zawsze mi możesz o wszystkim mówić. Nawet o piłce, może się czegoś nauczę. –powiedziałam i odgarnęłam kosmyk włosów opadający mu na czoło. On uśmiechnął się i spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek. Delikatnie zbliżył się do mnie i położył dłoń na moim policzku. Otworzyłam delikatnie usta wypuszczając powietrze i jeszcze mocniej je wdychając.
Jego usta były tuż przy moich a po chwili już się złączyły. To był jeden z naszych delikatniejszych, subtelnych pocałunków. Nie zastanawiałam się już co powinnam zrobić. Niektóre rzeczy przychodziły same. Po prostu potrzebowałam tej bliskości. A on to zupełnie wyczuwał. Oddałam w ten pocałunek wszystkie swoje emocje. Objęłam go dłońmi za szyję. Było mi naprawdę dobrze. Na koniec naszego pocałunku pocałowałam go jeszcze w policzek i przytuliłam się jak do dużego misa.

-Jest mi z tobą dobrze, Rose. Naprawdę. Cieszę się, że jesteś obok.
-Ja też. Nie będzie zawsze jednak jak w niebie.
-Wiem. Ale będziemy razem temu stawiali czoło. To będzie naprawdę dobry rok.
-Tak. –uśmiechnęłam się i przemieściłam na swoje poprzednie miejsce obok.
-Wracajmy do domu. Dość już wrażeń na dziś.
-To prawda. Tobie też chce się spać?
-Z tobą.
-Oczywiście, że ze mną. Piłka będzie zawsze przeze mnie wykopana w tych sferach.
-Moja pani piłkarka.-zaśmiał się uroczo i wyciągnął do mnie rękę, by pomóc mi wstać. „Moja”. Byłam jego. Może i tylko na rok. Ale miał racje. To będzie niezapomniany rok, bo spędzony z naprawdę wyjątkową osobą.







~~~


Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem! <3 Jesteście niesamowite! Dzisiaj też krótki ale stopniowo, wszystko będzie;) Ostatnio w ogóle nie mam siły na pisanie, szkoła mi daje ostro w kość, ludzie, życie..świat...wszechświat..wszystko! :D
Mam nadzieję, że to minie i wena wróci ze zdwojoną siłą!
Za tydzień kolejny!
3majcje się! xx

10 komentarzy:

  1. 1. Też mi się ręka otwarła. I podziwiam Rose za to opanowanie mimo wszystko. Marco, ośle!
    2.Scarlett. -,- " Na Alasce z nią, z biletem w jedną stronę.
    3.Marco ty dzieciaku, mówiłam małe dziecko w ciele dorosłego człowieka. Chciał żeby była zazdrosna? Chciał rewanżu za Andre? Czy może dowodu że jej na nim zależy? No dzieciaczek.
    4."-Bo jesteś wyjątkowa, Rose." Ja tam za każdym razem słyszę "bo Cię kocham, Rose." ������
    5.kocham to opowiadanie.
    ~footballove

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie daj się jesteśmy z Tobą :) rozdział jak zawsze super, czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny tekst, ciekawe co sie wydarzy na tym urlopie, a jeśli chodzi o te csla Scarlett to Rose dobrze zrobila ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Raz mam ochotę tego Reusa przytulić, a innym strzelić mu z liścia! Czasem się zachowuje, jakby był dwubiegunowy... Co wymyśli tym razem? Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać na kolejny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. To dopiero początek ich urlopu, a oni już mają jedną kłótnię za sobą i dość poważne wyznanie Rose. Wiedziałam, że nawet tam nie będzie pięknie i kolorowo.
    No i jeszcze Marco wyskoczył z tą suką. W tym momencie też miałam ochotę wymierzyć mu siarczysty policzek. Rose ma rację, nikogo nie powinno się tak nazywać.
    A na dokładkę telefon od Scarlett i znów wkurzony Marco. Chciał, żeby Rose była zazdrosna i tylko dlatego odebrał ten przeklęty telefon, serio? On zachowuje się gorzej niż dzieciak. Niby ta lalunia powiedziała, że nie będzie już dzwonić, ale mi się nie chce w to wierzyć, ona nie odpuści.
    W momencie, kiedy Reus powiedział, że Rosalie jest wyjątkowa, aż serce mi zmiękło. I to nie były tylko puste słowa.
    Jak widać Rose nie miała łatwego dzieciństwa, ale mam nadzieję, że Marco da jej odrobinę szczęścia i w tej sposób chociaż na chwilkę będzie mogła zapomnieć o wydarzeniach z przeszłości.
    Do następnego! :) Oby Twoja wena wróciła jak najszybciej :)
    Pozdrawiam,
    ~Karolina.

    OdpowiedzUsuń
  6. Co tam Marco wyprawia jak się pytam ? Najpierw nazywa Rose suką a później chce aby była zazdrosna o jego byłą. No szok jakbym go złapała to bym mu dokopała:D (żart ja nie biję swoich ulubieńców ) :D
    Ale w sumie Rose jest o niego zazdrosna :) I ta rozmowa myślę, że coś z niej wyniosą... choć coś czuję że przez ten czas, który będę razem na wakacjach jeszcze zdążą się nie raz pokłócić:)
    Czekam na następny ;) Życzę aby Twoja wena szybko wróciła :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Megaaa rozdział!!!!
    Boże..... Co on wyprawia? Niby jest dla niego taka wyjątkowa a nazwał ją suką.... niech się ogarnie. A do tego wszystkiego Scarlett (zaczyna mnie denerwować). Rose ma naprawdę ogromną cierpliwość, podziwiam ja, bo gdyby to trafiło na mnie, to nie poradziła bym sobie.
    Czekam na następny i życzę dużo dużo weny.
    Pozdrawiam Lukrowane Jabłko ��

    OdpowiedzUsuń
  8. Melduję się!
    Kochana, powiem szczerze, trochę ciężko mi się czytało ten rozdział po ostatnich wydarzeniach, ale... kurde, jest świetny. Po prostu. Nie wiem nawet, czy mogłabym się do czegokolwiek doczepić. Jak ty to robisz, co?
    No i Marco... tu już w ogóle ręce mi opadły. Co on do cholery wyprawia? Ma jakieś rozdwojenie jaźni czy co? Totalnie nie rozumiem jego słów, przecież to się niczego nie trzyma. Najpierw ją wyzywa, a potem... szkoda gadać. Panie Reus, proszę się ogarnąć w trybie natychmiastowym xD
    Podziwiam Rose za cierpliwość, bo ja już bym na jej miejscu ją dawno straciła. O Scarlett się nie wypowiadam, irytuje mnie :D
    Weny życzę i ślę wenę!
    Buziaki :**
    PS. I zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dopiero teraz miałam okazję nadrobić rozdział z resztą jak zwykle świetny. Sama noszę się z zamiarem założenia bloga gdzie głównym bohaterem miał być Fabregas ale po jego wtopie nie wiem czy nie zmienię na innego piłkarza. Ogólnie smutno się dzieje w naszej kochanej BVB straszne co ich spotkało. Chyba tylko jakieś anioły nad nimi czuwały że nikt nie zginął.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jakie piękne ❤❤
    Cudowne❤❤❤❤
    Z każdym kolejnym pragnę więcej i więcej ❤❤❤❤❤❤
    Czekam z niecierpliwością na kolejny <3333
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania!❤️ To bardzo motywuje do pisania kolejnych rozdziałów!