sobota, 11 lutego 2017

Cztery



 Dźwięk przekręcanego zamka drzwi zwiastował zbliżające się tornado. Był już późny wieczór, a ja siedziałam skulona w sypialni z kubkiem herbaty czytając jakiś sportowy magazyn-jedyne co udało mi się znaleźć w tym mieszkaniu. Moje serce przyspieszyło, kiedy usłyszałam kroki na schodach. Zmierzenie się z Marco, który ostatnio był na mnie nieźle wkurzony zapowiadało się bardzo ciężkie. Chyba, że uspokoił się ćwicząc. Mimo krótkiej znajomości wiedziałam już, że może być szalenie zmienny. Nie pukając nawet wszedł do pokoju jak burza. Z jego oczu leciały iskry. Nie wiedziałam czy mam się go bać. Gdybym miała telefon od razu zadzwoniłabym do André, jednak sama też byłam dość odważna, żeby stawić mu czoło. Rozejrzał się po pokoju a na końcu jego wzrok padł na mnie. I wtedy jednak zaczęłam się bać.

-Masz szczęście, że tu jesteś. Nie ręczyłbym za siebie, gdybyś wyszła po raz drugi. –warknął. Wstałam z łóżka i stanęłam naprzeciw niego opierając się o ścianę.
-Chyba pozwoliłeś mi tu mieszkać. Nie widzę problemu.
-Mówiłem ci czemu.
-To było żałosne, Marco.-fuknęłam zakładając ręce przed sobą. Blondyn zbliżył się do mnie o kilka kroków.
-Co było żałosne? Jedyne co było żałosne, to twoje wyjście mimo, że cię prosiłem.
-Tak się przecież o mnie troszczysz! To dla mojego bezpieczeństwa!-naśladowałam jego niski, poważny głos z dzisiejszego poranka.
-Nie powiedziałaś mi nic o sobie, mówiłaś, że  może cię złapać policja, a wtedy ja będę też miał problemy.
-O właśnie! Skupmy się na „ja będę miał problemy”! Gówno cię obchodzi moje bezpieczeństwo tylko dbasz o swój pieprzony wygląd w prasie, trzęsiesz się, żeby paparazzi mnie nie sfotografowali, żeby nie czytać o sobie bzdurnych artykułów, hę?-uśmiechnęłam się zwycięsko. Na jego twarzy wymalował się lekki szok, jednak chwilowy. Buzował w nim gniew. Jego piękne, morskie oczy zaszły szarością, wręcz czernią.
 -Nie mów do mnie takim tonem.-pogroził mi palcem podchodząc tak blisko, że zupełnie zakręciło mi się w głowie od jego perfum. Trzymałam się jednak cały czas. Nie mogłam się teraz poddać. Wiedziałam, że mnie nie uderzy. Po prostu wiedziałam. Nawet jeśli doprowadziłabym do granicy nie odważyłby się na to.
-Ani ty do mnie. Nie obchodzi mnie co o tobie będą pisać. To nie mój problem. Jeśli pozwoliłeś mi tu mieszkać nie znaczy, że mam tu siedzieć jak w klatce.
-Nie podoba ci się, to możesz w każdej chwili wynieść się na bruk. Proszę bardzo. –odsunął się kawałek ode mnie wskazując mi dłonią drzwi.
W oczach zebrały mi się łzy. Nie wiedziałam, że aż tak może to się wszystko potoczyć. 
Spojrzałam w jego oczy. Był w nich upór, złość i cholerna pewność siebie. Kiedy zaczęłam stawiać pierwsze kroki i go mijałam poczułam, jak mnie zatrzymuje ściskając dłonią moje ramię.

-Coś jeszcze?-zapytałam spoglądając na niego. Krew naprawdę mi wrzała i chciałam już jak najszybciej wyjść stąd i zapomnieć o tym człowieku.
-Musisz zapłacić za wynajem.
-Ile chcesz?-zapytałam czując spływającą łzę po policzku. Zacisnęłam mocno usta, żeby nie rozpłakać się jak małe dziecko.
-Tysiąc euro.
-Ile? Chyba żartujesz.
-Nie, nie żartuję. –odpowiedział pewnie zastawiając mi drogę.
-Dobrze wiesz, że tyle nie mam. Daj mi czas, oddam ci co do grosza..
-Wtedy zapłata urośnie. Jeśli nie zapłacisz powiadomię policję o twojej ucieczce, a nawet znajdę miejsce, z którego uciekłaś.
-W takim razie?
-Możesz mi oddać swój pierścionek. –odpowiedział chowając niedbale dłonie w kieszeni spodni.
-Nie. Zapomnij. Jest dla mnie zbyt cenny. Jesteś potworem! Nie masz żadnych uczuć! Co ci da znęcanie się nade mną?-rozpłakałam się. Łzy leciały ciurkiem. On wciąż na mnie patrzył przeszywając mnie na wskroś. Miałam dość tego spojrzenia, tych idealnych włosów, sylwetki.. Jego. Jako osoby.

-O czym śniłaś?-zapytał nagle wykrzywiając usta w lekkim półuśmiechu.
-O niczym.
-Krzyczałaś moje imię. Wiłaś się po łóżku. Jęczałaś… -powiedział zbliżając się do mnie niebezpiecznie blisko i chwycił moją brodę i podniósł ją lekko do góry tak, bym patrzyła prosto w jego oczy. –O czym śniłaś?-powtórzył. Zamknęłam oczy i przełknęłam głośno ślinę.
-O niczym.
-Kłamiesz. Pociągam cię?- zapytał wbijając we mnie szatańskie spojrzenie. Zebrałam wszystkie moje siły, żeby podnieść rękę i uderzyć go w policzek. On jednak w porę złapał moją rękę za nadgarstek i mocno go ścisnął tak, że czułam dobrze swoje własne tętno, które okazało się szybsze niż nawet myślałam.

-Nie, nie pociągasz. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
-Nie odejdziesz, póki nie zapłacisz.
-Jeśli myślisz, że się z tobą prześpię, to się grubo mylisz. Nie jestem dziwką. To, że masz pełno kasy nie znaczy, że wszystko możesz mieć. Ja jej nie mam. Ale mam marzenia i cele i wiem, że nie mając nic mogę wiele osiągnąć. Wiesz dlaczego? Bo w odróżnieniu od ciebie kocham ludzi, mimo, że ta miłość dała mi wiele razy w kość. Wiem co to znaczy potrzebować pomocy i ją otrzymywać… Wiem, co to dobre uczynki, wiem, co to dobroć za nic..
-Nie rób ze mnie bezdusznego człowieka. Nie znasz mnie.
-Nie dałeś mi się poznać z dobrej strony. Współczuję twoim przyjaciołom. –stwierdziłam ocierając policzki całe mokre od łez. On przypatrywał mi się w milczeniu przez kilka chwil. Czerń jego oczu zelżała. Teraz były szare. I mieniły się niezwykle jasno. Prawie na błękit.
-Jest jeszcze jedna rzecz, którą możesz zrobić. –oświadczył nie spuszczając choć na chwilę ze mnie wzroku.
-Jaka?
-Możesz wyjść za mnie.



***




Ulice Dortmundu nocą były niesamowite. One nie zasypiały, one tętniły jeszcze większym życiem. Zabrałam pieniądze z domu i wybiegłam stamtąd z trzaskiem drzwi. Prawie godzinę przepłakałam na ławce w parku, na której tamtego dnia znalazł mnie André. Miałam nadzieję, że Marco da mi chwilę czasu i uszanuje moją prośbę o spokój. Dał mi swojego starego iPhone’a z kupioną kartą SIM, której numer miał już wpisany u siebie. A i ja miałam tylko jego numer wpisany w książce telefonicznej. Wszystko runęło w jednej chwili. Całą drogę prowadzącą do miasta przebiegłam na własnych nogach. Buzująca adrenalina nie pozwalała mi odczuć choć odrobiny zmęczenia.

W centrum nogi poniosły mnie do jednego z klubów. Musiałam wydać trochę, żeby tam wejść. Jeszcze więcej pieniędzy wydałam na drinki. Po trzecim stwierdziłam, że nie jestem w stanie więcej na nie płacić, jeśli chcę mieć jeszcze przysłowiowy grosz przy duszy. Czułam jak w głowie mi lekko zaczęło szumieć. Nie byłam zupełnie pijana. Umiałam jeszcze trzeźwo myśleć, choć gdybym wypiła choć drinka więcej byłoby zupełnie źle. Rzuciłam się w wir tańca z przypadkowymi mężczyznami. Naprawdę w takim momencie jak teraz było mi wszystko jedno. Musiałam poprawiać jedynie ich ręce, kiedy te lądowały zbyt nisko. Nigdy nie lubiłam klubów, ale dziś musiał być ten wyjątek. Kolorowe światła, sztuczny dym, przez którego nie dało się oddychać i muzyka dudniąca w uszach. Koszmar, ale właśnie to odrywało mnie od rzeczywistości i nie pozwalało skupiać się na problemach.

Kiedy byłam już kompletnie wykończona usiadłam niedaleko wejścia klubu i spojrzałam na pierścionek od Leo. Wolałabym niego za męża, niż kogoś, kogo w ogóle nie znałam, nie darzyłam takim uczuciem… Strasznie mi go brakowało. Skuliłam się na siedzeniu układając głowę na kolanach i po raz kolejny dzisiejszego wieczoru zaczęłam płakać.
Kilka minut później usłyszałam, jak ktoś koło mnie siada. I obejmuje ramieniem. Od razu podniosłam głowę jak poparzona.

Dokładnie koło mnie siedział sprawca całego zamieszania. Spojrzałam w przeciwną stronę. Nie musiałam oglądać jego pięknych oczu, seksownie wykrzywionych ust, czapki z daszkiem rzucającej lekki cień na jego twarz.

-Rose…
-Marco, nie… Prosiłam cię.
-Spójrz na mnie.
-Nie. –sprzeciwiłam się oddychając ciężko. Na moich kolanach poczułam, jak coś zostało mi położone. Spojrzałam w dół. Była to urodzinowa torebka z prezentem.

-Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Rose. –usłyszałam tuż przy moim uchu. Wywołało to nieznaczny uśmiech na mojej twarzy.
-Mam urodziny jutro.
-Już po północy. –odpowiedział spokojnie. O takim spokoju w jego głosie marzyłam. Rozchyliłam torebkę i wyjęłam z niej długie pudełko. Rozchyliłam je delikatnie. Znajdował się tam śliczny wisiorek z białego złota wysadzany brylantami. Niesamowity.

-Marco.. Ja.. To zbyt drogie.
-Dwudziestkę się ma raz w życiu. –uśmiechnął się i delikatnie się do mnie przysunął.
-Dziękuję.
-Nie wiedziałem co mam ci kupić. Jak jechałem tu to wpadłem po prostu przelotem do sklepu. Resztę prezentów sobie wybierzesz.
-Skąd wiedziałeś, że tu jestem?
-Sprawdzałem siedem klubów. –uśmiechnął się szczerze. –Nie wiedziałem.
-Coś słabo z tym naszym przeznaczeniem. Czekaj, wróć. Ty chyba nie chcesz mi więcej kupować?
-Chcę. Właśnie to powiedziałem. Aż tyle wypiłaś?
-Trzy drinki. Po czwartym by się zaczęło bajlando. Ale jestem trochę spłukana.
-Bajlando..-powtórzył ze śmiechem. –Chcesz stąd iść?
-Chcę z tobą zatańczyć, bo zaczynasz być miły. –powiedziałam wstając z miejsca. 
Marco uśmiechnął się i poszedł za mną na parkiet. Założyłam uchwyty od torebki na nadgarstek. Trafiliśmy na zakończenie jakiejś szybkiej piosenki, później z głośników popłynęła spokojniejsza melodia. Blondyn przyciągnął mnie do swojego torsu i zaczął się poruszać płynnie w jej rytm.

-Wiesz? Śniłeś mi się. –zarechotałam prosto do jego ucha. Chyba faktycznie zaczęło mi odbijać.
-Na pewno trzy drinki?
-Nie wiem. Może jeden pan mi postawił dwa. Ale wiem co mówię.
-Nie wątpię. –przytaknął i odwrócił mnie w piruecie.

Po zakończonym tańcu trzymana w talii zeszłam z parkietu i razem skierowaliśmy się w stronę wyjścia. Pod nim stał zaparkowany dobrze mi znany samochód. Marco otworzył mi drzwi i pomógł wsiąść. Gdyby nie jego ręka to bym jeszcze się wywróciła. Chyba naprawdę wypiłam więcej niż trzy drinki.

-Co teraz?-zapytał patrząc na mnie z wyczekiwaniem, kiedy zajął miejsce przed kierownicą.
-Chcę sobie przekłuć pępek. –oświadczyłam pewnie, a Marco posłał mi rozbawione spojrzenie. –No naprawdę!
-Bym ci zrobił jakiś test jak bardzo jesteś trzeźwa, ale nic takiego nie znam.
-Czemu jesteś miły?
-Jedźmy już przekłuć ten pępek. –stwierdził włączając się do ruchu. Całą drogę przemilczeliśmy. Sama jakimś cudem włączyłam radio, co było naprawdę skomplikowanym wyczynem na dotykowym panelu auta. Z głośników od razu popłynęła dobrze mi znana piosenka Helene Fischer. Opierając się o szybę zaczęłam ją cicho nucić, wywołując tym lekki uśmiech Marco. Był naprawdę miły. Czyli się zdarza. Może nie będzie aż tak źle.

Stanęliśmy pod salonem z wielkim, czarnym napisem „Tatoo” na szyldzie.

-Mój przyjaciel, Ben. Sam u niego robiłem tatuaże. Zajmuje się też piercingiem.
-W porządku. Mogę to tu zostawić?-zapytałam wskazując na torebkę z prezentem.
-Tak, nie ma problemu.-uśmiechnął się i opuścił samochód. Ja niedługo po nim. Weszliśmy po schodkach do salonu.

Przy stołku barowym siedział grubszy mężczyzna z brodą i w dużych okularach z grubymi, czarnymi oprawkami. Kiedy dostrzegł Marco od razu na jego ustach pojawił się uśmiech. Przywitali się razem serdecznym uściskiem.

-A to kto?-zapytał spoglądając w moją stronę.
-To jest Rose. –odpowiedział blondyn.
-Rose.. kto? Rose dziewczyna, Rose koleżanka?-zaśmiał się puszczając do mnie oczko.
-Rose. Po prostu Rose. –odezwałam się wyciągając do niego rękę na przywitanie.

Powiedziałam Benowi co bym chciała. Zaprosił mnie na specjalny fotel i poprosił, bym podciągnęła bluzkę. Marco został w poczekalni, choć chciał nawet mi towarzyszyć, jednak ja się nie zgodziłam. Miałam zbyt wielki mętlik w głowie i od jego zachowania i od alkoholu.

Po odkażeniu skóry markerem narysował dwie malutkie kropeczki u góry i na dole. Poprosił, żebym stanęła pod lustrem i sprawdził, czy na pewno wszystko było równo. Dostałam małe pudełeczko z przeróżnymi kolczykami, z pośród których mogłam sobie wybrać ten, który mi się najbardziej podobał. W oczy od razu mi się rzucił śliczny łapacz snów z ruchomymi piórkami. Podałam go Benowi i z powrotem położyłam się na łóżku. On sięgnął po dość sporą igłę i delikatnie ją przyłożył do kropki na dole. Umiejętnie naciągając skórę wykonał jeden ruch i już przełożył igłę. Wyciągając ją jednocześnie wkładał na jej miejsce kolczyk. Nawet nie poczułam bólu.

-I jak?-zapytał zdejmując silikonowe rękawiczki.
-Przepięknie. Dziękuję bardzo. –odpowiedziałam oglądając ozdobę. Byłam szalenie zadowolona.
-Do usług. Podobno jestem też dobrym tatuatorem, więc…
-A masz czas?
-W zasadzie zamykam zaraz salon ale po znajomości zrobię wyjątek. Chcesz coś konkretnego?
-Tak, ale myślę, że nie masz takiego we wzorach.
-Narysujemy. –rozpromienił się i wstał z miejsca. Wyjął z szafki biały opatrunek i zakleił mi nim ostrożnie pępek, aby nic się nie zahaczyło. Powiedział, że da mi także kilka na zmianę na kolejne dwa-trzy dni. Nasunęłam bluzkę z powrotem i poczekałam na Bena, aż przyniesie swojego tableta z aplikacją do rysowania. Razem z nim przyniósł też zestaw rysików, którymi mógł rysować różne grubości tatuażu.

Po piętnastu minutach mieliśmy gotowy wzór. Był idealny. Powstrzymywałam łzy wzruszenia, bo przerastał moje najśmielsze oczekiwania. Ben z uśmiechem pogłaskał mnie po ramieniu i poszedł na zaplecze wydrukować rysunek. W tym samym czasie pojawił się też Marco.

-Kolejny kolczyk robisz?
-Tatuaż. –odpowiedziałam uśmiechając się szeroko widząc jego reakcję. –Oczywiście ja pokryję jego koszt, o ile Ben nie zaśpiewa mi zbyt wysokiej ceny. Mógłbyś mi pożyczyć w razie czego?
-Rose, pieniądze tu nie grają roli. Boję się jedynie, że będziesz żałować tej decyzji. Jakby nie patrzeć-to na całe życie.
-Wiem. Czekałam aż wreszcie…będę wolna, żeby móc zrobić ten tatuaż.
-Jeśli jesteś pewna..
-Sto procent. To moje marzenie.-zapewniłam go. On tylko kiwnął głową i dostawił sobie koło mojego fotela taboret. Po chwili dołączył także do nas Ben. Musiałam zdjąć w ogóle mój t-shirt. Nie chciałam spoglądać na Marco, bo bym zupełnie już spaliła buraka. A i tak czułam się przez niego obserwowana.

Ben po odkażeniu kawałka skóry przyłożył wzór w wybrane przeze mnie miejsce. Pod prawą piersią, wchodzący na bok żeber. Tatuaż przedstawiał ważkę, która na skrzydłach i odwłoku miała pełno poskręcanych, przepięknych wzorków. Miała dla mnie przeogromne znaczenie, dlatego była to dla mnie niezwykle wyjątkowa chwila. Na początku przestraszyłam się uczucia tatuowania. Marco od razu chwycił mnie opiekuńczo za rękę. Byłam mu naprawdę wdzięczna. Żebra to nie jest idealne miejsce na tatuaż pod względem bólu. Wytrzymałam jednak wszystko ze spokojem. Poprosiłam raz o chwilę przerwy i Ben przyniósł mi szklankę wody. Trwało to wszystko ponad półtorej godziny. Końcowy efekt sprawił, że popłynęły mi łzy po policzkach ze wzruszenia. Ważka była piękna. Idealne wycieniowanie, błękitno-zielono-biało-szara kolorystyka z idealnymi konturami. Spełnienie marzeń.

Marco poszedł na zaplecze poszukać chusteczek. Otarłam łzy podaną mi jedną z nich. Ważka została mi spryskana specjalnym preparatem odkażającym i została na nią nałożona przezroczysta folia. Trochę wyglądało to komicznie. Zaklejony pępek i folia trochę ponad nim.
Podziękowałam mu raz jeszcze ściskając go lekko, żeby nie sprawić sobie bólu przez nowy tatuaż. Obniżył nam cenę, a Marco wszystko uregulował kartą płatniczą.

-Wpadnijcie jeszcze! Chociaż pogadać, to może jeszcze niespodziewanie zyskam jakiś utarg.-zaśmiał się klepiąc piłkarza po plecach. –Ładna dziewczyna. Wiesz, masz moje zielone światło. –powiedział ciszej, jednak tak, żebym mogła wszystko usłyszeć. Zaśmiałam się pod nosem prawie na równi z Marco.
-Nie potrzebuję od ciebie zielonego światła, sorry bro, nie kręcisz mnie, wolę od niej.-roześmiali się oboje a ja zakryłam oczy z zażenowania.
-Dobra, dobra. Nie zatrzymuję. Bawcie się dobrze. Miłego wieczoru… A nawet nocy. –zakończył poruszając sugestywnie brwiami.
-Może nie będę panom przeszkadzać?-zapytałam uśmiechając się.
-Nie, nie. –od razu zwrócił na mnie uwagę Reus i podszedł do mnie. Od razu chwycił mnie w talii lekko do siebie przyciągając. Z każdym gestem mnie rozdrażniał bardziej. Nie umiałam przystawić teraźniejszego zachowania do tego, sprzed kilku godzin. Zupełnie. Była to jakaś czarna magia.
Pożegnaliśmy się po raz ostatni i opuściliśmy salon. Kierując się przypływem empatii i wdzięczności zatrzymałam Marco na schodach prowadzących do salonu. Spojrzał na mnie zdezorientowany, kiedy wciąż trzymałam jego przedramię. Nachyliłam się lekko w jego stronę i delikatnie musnęłam ustami jego policzek.

-Dziękuję. –szepnęłam i zostawiając go w lekkim szoku zeszłam na drogę. Chwilę później dołączył do mnie. Jego mina zupełnie nic nie zdradzała. Otworzył mi samochód, do którego potulnie wsiadłam.
-Chciałabyś jeszcze gdzieś jechać?
-Szczerze mówiąc, chciałabym już być w domu. Jestem wykończona po dzisiejszym dniu.
-W porządku. –kiwnął głową zamyślony i przekręcił kluczyki w stacyjce. Silnik słychać było bardzo cicho, przez co jazda stała się bardziej komfortowa. Znów towarzyszyła nam kompletna cisza, jednak żadnemu to nie przeszkadzało. Każdy był zatopiony w swoich myślach.

Dopiero teraz przy wjeździe na osiedle dostrzegłam podświetlony napis „Phoenix See”. Możliwe, że to właśnie była nazwa osiedla i jeziora w jednym. Zjechaliśmy do podziemnego garażu. Zabrałam moją torebkę z prezentem i otworzyłam sobie drzwi. Marco szybko podbiegł i pomógł mi wysiąść, kiedy się zachwiałam.

-W porządku? Dasz radę iść?-zapytał zamykając za mną drzwi i zablokował samochód.
-Tak.-kiwnęłam głową, lecz nie sprawiło to, że mnie puścił. Wręcz przeciwnie-cały czas mnie opiekuńczo trzymał.
Weszliśmy na klatkę schodową i włączyliśmy windę, która chwilę później się otworzyła. Nie zauważyłam, kiedy wcisnął przycisk dobrego piętra. Sama będąc w nim w tym przeklętym, ciasnym pomieszczeniu czułam, jakby wszystkie siły pchały mnie w jego ramiona. Chciały, żebym musnęła jego wargi, od których czasem naprawdę nie mogłam czasem odgonić oczu. Chciały, żebym zatraciła się bez tchu w jego ciele i w jego wirującym spojrzeniu.
Zrobiło mi się naprawdę słabo. I nie byłam pewna, czy to od alkoholu, czy przez stan, w który wprowadzała mnie winda. Spojrzałam na niego ukradkiem próbując rozszyfrować cokolwiek z jego twarzy. Nic. Posąg i zamknięte oczy.

Chyba tylko ja to czułam.

Kiedy drzwi się rozsunęły zostałam jako pierwsza przez nie przepuszczona. Poczekałam, aż Marco otworzy drzwi. Od razu poszłam do kuchni nalać sobie do szklanki wody.

-Chcesz też?-zapytałam, kiedy odłożyłam pustą szklankę do zmywarki.
-Naleję sobie. –uśmiechnął się i podszedł tuż koło mnie wyjmując swoją szklankę.
-Marco… Zrobiłeś mi mętlik w głowie. Nie rozumiem twojego zachowania. Wieczorem doprowadziłeś mnie do łez, tym wszystkim co powiedziałeś. Teraz jesteś miły, opiekuńczy, uśmiechasz się. Nie wiem, czy powinnam się ciebie bać, czy powinnam ci ufać.
-A boisz się?-zapytał odstawiając swoją szklankę tuż koło mojej, jego wargi błyszczały od wody.
-Nie. Nie boję się. Ufam, że jesteś inny niż się wydajesz. Jesteś skryty, tajemniczy, nic o tobie nie wiem, ale chociaż sam fakt, że mnie tu przyjąłeś znaczy, że masz jakiś gram empatii.
-W porządku. –uśmiechnął się nieznacznie i ruszył w stronę schodów na piętro.
-Marco!
-Tak?-odwrócił się leniwie spoglądając na mnie przez ramię.
-Czy.. Ślub jest nadal aktualny?
-Wszystkie trzy propozycje są wciąż aktualne. Możesz odejść lub zostać.
-Muszę powiedzieć już teraz?
-Jesteś pijana, lepiej przemyśl i powiedz rano, jak wytrzeźwiejesz.
-Zostajesz?
-Trzecie i ostatnie twoje pytanie. –westchnął zirytowany. –Jeśli ci nie przeszkadza moje towarzystwo to tak, zostaję. Nie chcę ryzykować, że uciekniesz rano. Po drugie jest już późno i nie mam sił już wracać do domu. Dobranoc, Rose.

Zostawił mnie z natłokiem miliona innych pytań. Może powinnam sobie zapisywać jakieś instrukcje. Pierwsza brzmi-nie więcej, niż trzy pytania na dobę.
Trzymając się poręczy wdrapałam się na piętro po schodach. Zabrałam rzeczy z sypialni i poszłam do łazienki. Kiedy zdjęłam bluzkę przypomniało mi się jakby o moim tatuażu i kolczyku. Westchnęłam i nałożyłam bluzkę z powrotem. Pozostawiając rzeczy wyszłam na korytarz i skierowałam się do sypialni blondyna. Zapukałam do drzwi jednak nie dostałam żadnej odpowiedzi.

-Marcooo!-krzyknęłam na pół mieszkania. Kilka sekund później jego głowa wyłoniła się zza drzwi łazienki.
-Tak?-zapytał z uśmiechem nie wychylając się bardziej niż głowa. Hipotetycznie był nagi. Gdybym udawała, że mdleje by wybiegł… Ponosi mnie.
-Nie powinnam myć ani moczyć tatuażu, prawda?
-Nie, lepiej nie. Możesz się przemyć gąbką ale nie ruszaj tatuażu.
-Ok, dzięki… Nie mam gąbki. –zaśmiałam się pod nosem, a kiedy już miałam zawracać zatrzymał mnie jego głos.
-Poczekaj, znajdę.

Jego głowa zniknęła i drzwi się zamknęły. Chwila ciszy, potem stukanie szufladami aż w końcu ostatni trzask zamykanej szuflady. Drzwi się otworzyły, a on już stanął w nich bardziej się odsłaniając. Założył bokserki.

-Łap.-uśmiechnął się i rzucił we mnie zapakowaną gąbką a po chwili zniknął za drzwiami.
-Dzięki!-krzyknęłam już jakby do siebie, ale zadowolona weszłam do łazienki. 
Rozebrałam się, usiadłam na brzegu wanny i namoczyłam nową gąbkę. Przemyłam nogi, plecy i ręce, brzucha nie miałam jak, więc zajęło mi to w miarę mało czasu. Założyłam tradycyjnie koszulę Leona i wyszłam na korytarz. Myjąc się słyszałam, jak Marco wchodzi do swojej sypialni. Musiałam porozmawiać z nim o jednej rzeczy.
 Nim zapukałam wzięłam głęboki oddech.
Po cichym „proszę” niepewnie otworzyłam drzwi. Siedział do pasa okryty kołdrą i pisał chyba z kimś przez telefon sądząc po szybkim wystukiwaniu wiadomości na ekranie.

-Marco… Wiem, że przekraczam twój limit pytań ale muszę coś wiedzieć. –westchnęłam opierając się o futrynę. Serce biło mi jak oszalałe a moje ręce drżały. On chyba dojrzał w jakim jestem stanie, bo charakterystycznie zmarszczył brwi i poprawił się na łóżku odkładając swojego iPhone’a.

-Chodź, usiądź. –powiedział klepiąc wolne miejsce koło siebie na łóżku. Nie musiał długo prosić. Kiedy usiadłam odruchowo naciągnęłam niżej na uda kusą koszulkę. Spojrzałam nerwowo na Marco. Kilka dłuższych oddechów dla uspokojenia i mogłam zacząć mówić.


-Ja tylko chciałabym wiedzieć… Jeślibym…
-Hej, spokojnie. –powiedział i położył dłoń na moim ramieniu.
-Chciałabym wiedzieć, czy jak wybrałabym trzecią opcję… Co z twoją narzeczoną? Wiem, że nie lubisz pytań o prywatność, ale nie wyjdę za ciebie jeśli ty jesteś z nią w związku. Choć to małżeństwo może być najbardziej beznadziejne na świecie to… Jeśli będę twoją żoną… Przez ten rok nie zaakceptuje innej kobiety w związku…-z moich oczu przez okropne wspomnienia zebrały się łzy. Nie musiałam długo czekać na jego reakcję. Podniósł się i otulił mnie ramionami. Pod jego naciskiem położyłam głowę na jego piersi tak, że czułam bijące energicznie serce.


-Czemu płaczesz?
-Nie tylko ty masz przede mną tajemnicę, Reus. –szepnęłam ocierając łzy.
-Możesz mi powiedzieć.
-A ty mi nie powiesz. Nie jestem naiwna.
-Zbyt bardzo ciężki to był dla nas dzień. Porozmawiamy rano.
-Ale jeśli… Nie będzie innej? –zapytałam spoglądając w jego oczy.
-Nie. Mam swoje zasady. Wiem co ci proponuję i na co się piszę. Chodź, połóż się na chwilę. –puścił mnie i położył na swojej poduszce. Od razu zaciągnęłam się jego powietrzem. Przez ten cały dzień miałam zbyt wiele emocji. Byłam wręcz rozchwiana. Raz Marco mogłam przytulić, innym razem wydrapać oczy, uciec a na koniec dochodziła chęć rzucenia się na niego i pocałowania jego boskich ust. Oczy same się mi kleiły.

Kiedy wrócił trzymał w dłoniach małą tubkę maści. Usiadł koło mnie i spojrzał się na mnie upewniając, czy na pewno nie śpię.

-Możesz zdjąć koszulkę albo podwinąć?
-Nie mogę zdjąć, bo nic pod nią nie mam. Możesz się cieszyć jedynie podwinięciem, jeśli powiesz mi po co to.-uśmiechnęłam się widząc jego wzrok. Jego oczy zabłyszczały, zboczeniec!, choć wciąż widziałam w nich wiele opiekuńczości i opanowania.

-Ben zapomniał wspomnieć o maści. Zabrałem mu jedną tubkę z zaplecza, swojej starej nie mam..a jak nazwa świadczy, była stara, więc i tak bym ci nią nie posmarował. –wytłumaczył spokojnie. 
Lekko podciągnęłam koszulę obnażając przed nim moje uda, majtki i cały brzuch. Dodatkowo, chcąc nie chcąc, znajdowaliśmy się w łóżku. Całe szczęście, że on był ubrany, choć dla trzeciej osoby sytuacja ta by wyglądała zupełnie jednoznacznie.

Odłożył maść na mój opatrunek na pępku, a opuszkami palców z największą delikatnością zaczął zsuwać folię. Nie wiem nawet skąd wziął, ale miał ze sobą waciki, którymi ostrożnie muskając moją skórę wysuszył tatuaż, ponieważ w jednym miejscu zebrało się troszkę krwi. Nabrał na palec trochę preparatu i palcami zaczął go rozsmarowywać. Nie rozumiem jakim cudem ta chwila niewinnego dotyku sprawiła, że chciałam więcej. Jego bliskość zbyt wiele razy sprawiała, że moje serce zaczęło dudnić. Czasem podświadomość jest bardziej irytująca niż wszyscy żyjący na świecie ludzie.
Kiedy skończył chciało mi się aż krzyknąć „nie przestawaj, chcę jeszcze!”. Może to tylko alkohol. Tak. To właśnie była sprawka alkoholu.

-Mogę spać bez folii?
-Myślę, że spokojnie. Nie masz nic bardziej obcisłego?
-Ehh.. Nie. W praniu właściwie.
-Poczekaj, może ja coś znajdę.
-Myślisz, że jesteś chudszy ode mnie?-zaśmiałam się, kiedy wchodził do garderoby.
-Nie, ale wydaje mi się, że miałem jakiś za mały rozmiar na mnie, a będzie ciaśniejsza niż koszula, którą masz.-powiedział głośniej zza ściany zapewne szukając czegoś w szafie. –Mam!-zawołał z triumfem i wyszedł po chwili dzierżąc żółty t-shirt. Kiedy mi go podał zobaczyłam dopiero na plecach jego nazwisko tuż nad numerem jedenaście.
-To twój numer?-zapytałam, a może bardziej stwierdziłam obserwując koszulkę. Marco pokiwał potwierdzająco głową. –Wychodzisz zawsze jako ostatni?
-Nie, czemu?-to pytanie go nad wyraz rozbawiło.
-No bo jest jedenastu zawodników…
-Brawo!-wtrącił mi się ze śmiechem, na co tylko przewróciłam oczami.
-Śmieszne. Nie jest tak, że no wiesz..?
-Oglądałaś kiedyś mecz?
-Ymmm… Nie.
-Jutro obejrzymy. Zabieram cię na mecz. –uśmiechnął się i poszedł od drugiej strony do swojego łóżka.
-Będziesz musiał mi wszystko tłumaczyć.
-W porządku. –przytaknął chowając się pod kołdrą. –Śpisz ze mną czy u siebie?
-Zapomnij. Jeszcze za godzinę twój charakter się zmieni, zabijesz mnie podczas snu i co? Bezpieczniej czuję się u siebie.
-W porządku. –odpowiedział poważnie po raz kolejny, a uśmiech z jego twarzy zniknął.
-Dobranoc.
-Dobranoc, Rose. Czekam jutro na twoją decyzję.







~~~

<*irytująca muzyczka reklamowa Polastu*> 
Jak mówiłam na początku-będą cięcia i są...Gdybym była swoim czytelnikiem (poniekąd jestem jak piszę to i czytam:D) ale nie znałabym dalszej historii bym się naprawdę wkurzyła.
Wypłynęła... "ciemniejsza strona Marco"😂😄 Zżera mnie przeogromna ciekawość Waszej opinii...🙈🙈 Piszcie, bo to buduje ogromnie! I dziękuję za wszystkie poprzednie komentarze! Aż chce się dalej pisać!💕 
No to za tydzień piątka.. Dowiecie się czegoś więcej... może🙊 Nie no, nie jestem aż tak straszna, dowiecie się! Ps. Pytacie się o Mario..Tak tak, już będą jego przejawy za tydzień!!!
Buziaki!!

18 komentarzy:

  1. ... O.O ~ footballove.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak? Co? Czemu? JAK? DLACZEGO? Straszna jesteś... omg. Okropna! Jak tak można w ogóle.... I co ja niby mam zrobić z sobą przez następny tydzień kiedy nie mogę do siebie dojść.... ommmmmggggg! Normalnieeee. Ok. Spróbuję to ogarnąć. Po pierwsze Maruś nie miał prawa się oburzać że sobie dziewczyna wyszła z domu. No nie... Ale wydaje mi sie ze granicznego pomiędzy tym do czego Marco ma prawo, a do czego nie jest mu totalnie zatarta. I Jezu... chyba już wiem dlaczego można żałować dlaczego poznalo się rudego. Na miejscu Rose... cholera... No właśnie 'co na miejscu Rose' bo tak ślub to jakieś szaleństwo i chyba jednak bym po prostu zwiala. No kurczę teraz już chyba nie musi siebie tak ukrywać, w końcu jest dorosła tak? A wątpię żeby uciekala dlatego że to ona zrobiła coś złego... No nie wiem ale bym jednak zaryzykowala. No bo co ten Marco sobie wyobraża? No nie wiem, ale ty wiesz.. Ale ja jestem oburzona jego zachowaniem i będzie się musiał bardzo postarać żeby się poprawić w moich oczach. No a z drugiej strony.... to widać jak między nimi iskrzy. No jak nic! I to nie tylko ze strony Rose Ale Marco też na nią leci. Niech już tych oczu tak w tej windzie nie zamyka, to nic nie da... No. Tyle na razie powiem bo nic więcej nie wydedukuje narazie Ale jak ogarne coś jeszcze to wrócę... do usłyszenia! :*

      Usuń
  2. O żesz ty w mordę. Zupełnie nie ogarniam postępowania Reusa, o co mu chodzi? Rozdział mega z resztą jak każdy twój. Czekam na kolejny z mega niecierpliwością. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej haj heloł

    Nadal mnie trzyma dobry humor po wczoraj:D
    Słuchaj no, mówiłas jaki to Marco będzie bad jaki to będzie opierdol a tymczasem nawet porządnie się nie wydarl. Az jestem zaskoczona!
    Marco to serio taki bipolarny trochę. Tu taki badass "nie podchodz bo zrobię Ci krzywde bum" a z drugiej strony słodki chłoptaś kupujący ukochanej piękny prezencik na urodziny i szukający jej po klubach. XD ok
    Układ który jest zaproponował... mimo, że o nim poniekąd wiedziałam to mnie zaskoczył, w sensie.. no kurde.. Jakim prawem mówi jej ze ma zostać jego żoną w ramach oddania pieniędzy za wynajem? Halo co on brał, a raczej co Ty brałaś bo tez bym chciała XD
    Jestem ciekawa co chce przez to osiągnąć bo nie rozumiem tego za cholerę, serio..
    Poza tym, fakt, że Marco słyszał mokry sen Rose, jezu ty diable jedenXD
    A Marco to HENTAIII!
    I kurde, tatuaż po pijaku? Przebijanie pępka po pijaku? Serio? To się nigdy nie kończy dobrze xd chociaż powiem Ci, że na alkohol nie mogę patrzeć ani o nim słuchać, więc jak zawsze masz dobre wyczucie takich spraw xd
    Odpowiedź Rose mnie raczej nie zaskoczy. XD
    Hehe #vip
    No, ale mimo wszystko, nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału bo Jezuss czekam no!!
    Składnia umarła
    He
    Ok idę, buziaczki!
    Dziś krótko B)
    PS. Daj mi pączka

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaczynam się zastanawiać czy Mareczek przypadkiem nie ma jakichś poważnych problemów z głową. Najpierw porządnie opieprzył Rose i niemal wyrzucił ją z domu, a później jak gdyby nigdy nic znalazł ją, dał prezent urodzinowy, zawiózł do salonu tatuażu i był miły jak nigdy dotąd. O.Co.Mu.Kurde.Chodzi? Gdyby nie był facetem, to można by było podejrzewać, że jest w ciąży, bo co jak co, ale ma niezłe wahania nastroju. Normalnie człowiek zagadka, ciężko się czegoś o nim dowiedzieć.
    No i jeszcze ta propozycja ślubu, jaką złożył Rose...
    Po co, do cholery, on chce się z nią żenić? Jaki ma w tym interes? Za tym się kryje coś grubszego.
    Ale jest jeszcze Scarlett, jego narzeczona. Właśnie. NARZECZONA. Jakim prawem on proponuje małżeństwo innej kobiecie, skoro jest zaręczony. Może marzy mu się trójkącik i chce mieć dwie kobiety na raz. O nie, panie Reus, to nie przejdzie. Założę się, że pewnie będzie dobrze bajerował Rosalie, żeby się zgodziła. Wiem, moje teorie są dziwne, ale trzeba brać wszystko pod uwagę.
    Ten ślub to jakiś absurdalny pomysł. Oni znają się jakieś dwa dni i jakoś mi się to nie widzi.
    Rozdział jak zwykle cudowny. Mam nadzieję, że w kolejnym dowiemy się czegoś więcej o Marco, jego ciemnej stronie i związku ze Scarlett.
    Czekam na następny.
    Pozdrawiam,
    ~Karolina.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham, kocham, kocham!
    Odkąd pojawił się ten blog znowu zaczęłam odliczać do soboty :D
    Napisałabym Ci jak świetnie piszesz, ale przecież Ty to wiesz!
    A jeśli chodzi o ten o to rozdział, to ja nie wiem co ten Reus bierze :P Ciekawi mnie jego postać, nawet bardzo.
    Buziaki Kochana, dużo weny życzę i do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Dodając tu ostatnio komentarz był mega krótki, ale chce się zrehabilitować.
    Jak tam bardzo uwielbiam postać Rose, ona jest taka kochana, jejku *-* Co do Marco to jak on mógł ugh! Przecież ona Ruby chciała tylko wyjść, a ten debil od razu nakrzyczał na nią ;-; Serio tysiąc? Co za idiota! Ale mimo wszystko tak strasznie podoba mi się to opowiadanie, Marco jest inny, zmienny... A potem przyszedł do niej z prezentem, no kurde! Marco, jesteś zły ;-;
    Zastanawiam się, jak ona by zareagowała na niego gdyby nie była pijana. XDDD No ale, ze przebije sobie pępek bym się nie spodziewała xD Ja to nigdy bym się nie odważyła ;-;
    Czytam dalej, a ta jeszcze tatuaż chcę, kurcze i tak konwersacja z Benem, hahaha.
    Postać Marco mnie ciekawi coraz bardziej, wydaje się taki zdystansowany, a niekiedy potrzebujący czułości i uczucia.
    A pytanie rosi odnośnie 11 numeru mnie rozwaliło, hahah <3 Kiedyś sama tak myślałam :')
    Podsumowując kompletnie zakochałam się w tym opowiadaniu, do tego piszesz długie rozdziały, ze aż się człowiek cieszy. Wiem, że dziś dodałaś, ale ja już czekam na następny, bo to jest fantastyczne! Pozdrawiam ciepło i życzę weny! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak dobrze, że w końcu znalazłam coś z czym jestem/będę na bieżąco! Do tej pory trafiałam już na same zakończone opowiadania i nagle trafiam na Twojego bloga. Pokłony! za bardzo przyjemny styl pisania. Nie mogę się już doczekać kolejnej części, tym bardziej, ze po dzisiejszym meczu jestem spragniona naszej kapitańskiej jedenastki! a tutaj Marco w takiej nieobliczalnej i nieprzewidywalnej odsłonie! - bomba!
    Sama też piszę opowiadanie o bvb jednak zupełnie nie mam pojęcia o blogowaniu itp. Jeśli jest tutaj ktoś, kto chciałby mi pomóc w założeniu bloga i pomoc w stawianiu postów bardzo bardzo bardzo proszę o kontakt na meila zebraaa6@o2.pl
    chętnie przygarnę jakieś wskazówki co i jak i w końcu moje story nie będzie już tylko pisane do szuflady.

    pozdrawiam i czekam na kolejny odcinek i znak od jakiejś blogowej osoby, która będzie chciała pomóc nieblogowej borussen wyjść na światło dziennie,

    ściskam
    - Lu

    OdpowiedzUsuń
  8. melduję, że się udało i już nie jestem anonimowa <3 jeszcze raz podkreślę, że czekam na przyszłą sobotę!

    ściskam
    - Lu

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale świetny rozdział. Marco i te jego zmienne zachowanie. Najpierw zachowuje się idiotycznie, a potem całkiem uroczo i miło. Pod tym względem na pewno mnie jeszcze mocno zaskoczysz. I ta jego propozycja, tu już zupełnie się tego nie spodziewałam xd Już czekam na następną sobotę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Odcinek super z resztą jak każdy poprzedni. Jestem bardzo ciekawa dlaczego Marco tak się zachowuje bo trzeba przyznać, że jego zmiany osobowości normalne nie są zupełnie jakby w jednym ciele mieszkały dwie osoby. Nie rozumiem też czemu zabronił Rose wychodzić trudno żeby dziewczyna żyła jak w klatce. Na dodatek dług i pomysł z małżeństwem kompletne szaleństwo. I nie zapominajmy o Scarlet, która nadal jakby nie było jest narzeczoną Marco bo jak sam wspomniał ślub na razie zawieszony.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dlaczego ja wiedziałam, że Reus wymyśli coś idiotycznego? XD Ale żeby aż tak?? Nie, tego się nie spodziewałam. Normalnie powaliłaś mnie na kolana tym rozdziałem - po raz kolejny. ;) Mam jakieś tam swoje przypuszczenia co do dalszego ciągu, ale... Z Tobą nigdy nic nie wiadomo! :D A bo to mało razy byłam już czegoś pewna, a tu nagle BUM - wprowadzasz jakieś zamieszanie albo sprowadzasz na bohaterów armagedon? I coś mi się wydaje, - ba, ja to wiem - że jeszcze tak w tym opowiadaniu będzie. Bo Ty uwielbiasz nas zaskakiwać. A ja uwielbiam czytać Twoje rozdziały! <3 Uwielbiam Twój styl i Ty doskonale wiesz, - bo pisałam Ci to już wiele razy - że czekam na Twoją książkę! I będę stać całą noc przed księgarnią, żeby nikt mi nie wykupił. ;p
    Okay, no to kończe już te bzdury i czekam na kolejny rozdział. Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja pszepraszam, że nie było mnie pod poprzednim :(((((
    Ale wszystko nadrobilam i jestem oczarowana <333333
    Jakie to jest cudowne 😍❤
    Marco jest bardzo tajemniczy :o
    Piękności ❤❤❤❤
    Czekam <3
    Buziak ;**

    OdpowiedzUsuń
  13. Melduję się!
    Rozdział jest świetny, jak zwykle zresztą, ale... no choinka jasna, w takich momentach się nie kończy! Tak, masz rację, jako twoja czytelniczka (która po tylu miesiącach spędzonych z tobą, jeszcze za czasów starej historii powinna się przyzwyczaić do takich akcji xD) jestem wściekła :D
    No, powiem ci szczerze, jestem nieźle zaskoczona, bo nie spodziewałam się takich rozwiązań tutaj. Nie wiem, w co Marco się trzasnął tą głową. Rozwaliłaś mnie tym na łopatki :D
    Jestem niesamowicie ciekawa, jak to się dalej potoczy. Czekam zatem niecierpliwie!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak się cały czas zastanawiam, czy udałoby się coś tu wynegocjować :D jakiś wcześniejszy termin :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak dobrze,że jutro już piątek! coraz bliżej soboty!

    OdpowiedzUsuń
  16. Boże, czemu nie zeslales mi tego opowiadania wcześniej? Albo raczej czemu nie zmusiłeś mnie wcześniej do jego przeczytania? TO JEST N I E B O

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania!❤️ To bardzo motywuje do pisania kolejnych rozdziałów!