Dubaj różnił się od Dortmundu pod wieloma względami. Pomijając
położenie, temperaturę, mentalność, ocean, palmy i inne liczne atrakcje, w
Dortmundzie była zima. Zimą kurczą się nasze naczynia krwionośne przepływa
przez nie mniej krwi, przez co mamy zimne ręce i niezależnie ile warstw
wełnianych skarpet się założy, stóp również nie będziemy czuli. Wydawało mi
się, że przekraczając granicę miasta i lądując tutaj, to właśnie się stało z
sercem. Nie byłam aż na tyle dobra z biologii, ale stawiam, że kiedy jest zimno,
serce nie kurczy się ani nie zamarza. Ale być może w kilku przypadkach tak się
dzieje, bo w moim tak się stało. W przypadku Marco również.
Po powrocie dostałam zupełnie za darmo i w gratisie dwie
walizki prania naszych rzeczy. I nie było żadnego „proszę”, „czy mogłabyś”,
„dziękuję”, „to miłe z twojej strony”. Chyba to był mój nowy obowiązek domowy,
którego jeszcze nie zanotowałam. A to był początek, bo pierwszy tydzień
treningów zawsze wyglądał tak samo. Ja próbowałam (nieudolnie) przyrządzić
jakiś obiad, Marco wracał niezadowolony, rzucał torbę treningową z hukiem w kąt
i szedł do łazienki wziąć prysznic. Kto prał, prasował i przygotowywał stroje?
Pani Reus. Nie mylić z jego matką, która zrobiła nam niezapowiedzianą wizytę po
nowym roku z pretensją, że Marco zadzwonił do taty i sióstr a jej wysłał
wiadomość. Przepraszam-„tylko wiadomość!”. Na szczęście na mnie nie zwróciła
uwagi, byłam jedynie od noszenia herbaty, krojenia ciasta i przynoszenia cukru.
Dzień przed jego wylotem na zgrupowanie do Hiszpanii się o
nim dowiedziałam. Kiedy pakował swoją walizkę. Ann również wylatywała do
Stanów, specjalnie dobrała sobie taki termin sesji, żeby pokrył się z
nieobecnością Mario. Można? Można. Tak więc znów zostałam sama w domu i to na
półtorej tygodnia. Ann mnie nastraszyła, że objawy z Dubaju mogą być symptomami
ciąży. Kiedy wpisałam hasło w wyszukiwarce znalazłam też kolejny
symptom-zwiększona ochota na seks. Ale bądźmy szczere, przy takim mężu to żaden
symptom a codzienność, zupełnie pomijając jego dziwne fochy i fanaberie. Moja
ginekolog mnie na szczęście uspokoiła, że w żadnej ciąży nie byłam. I jeśli
miałam nadal serce, czy też serce zamrożone-właśnie spadł z niego wielki
kamień.
Dzień po wylocie znalazłam na wycieraczce kolejną kartkę i
przysięgam, poprzedniego dnia jej jeszcze nie było. Tym razem „zawsze przy tobie”. Nie chciałam tego
zgłaszać na policję, bo też nic poważnego się nie działo. Może niedługo
psychofance albo też psychofanowi taka zabawa się znudzi i sobie ją naprawdę
daruje. Będąc na spacerze jeszcze oglądałam się, czy przypadkiem ktoś za mną
nie idzie czy mnie nie obserwuje. To samo było też w galerii, w której robiłam
zakupy. Jedyna podejrzana osoba okazała się nastoletnią fanką, która po chwili
obserwacji postanowiła podejść i uprzejmie poprosić mnie o wspólne zdjęcie.
Marco? Przez ten cały czas zadzwonił tylko dwa razy z
pytaniem czy wszystko u mnie w porządku. Potem przepraszał, że nie ma dla mnie
czasu ale ma dużo zajęć, napięty grafik i chce też spędzić trochę czasu ze
swoimi kumplami z drużyny. Rozumiałam to, oczywiście, że tak. Ale jednak w
głębi gdzieś bolało mnie to, że nie miał nawet czasu przed zaśnięciem na
wysłanie jednego sms’a. Chociażby „dobranoc”. Bo mimo wszystko ja przed
zaśnięciem zawsze o nim myślałam. O jego pięknych oczach, uśmiechu i
roztrzepanych włosach. Może właśnie powinnam była przestać.
Przez ten czas, kiedy byłam panią domu wszystko wysprzątałam
po świętach, nawet umyłam okna. Zabrałam się za czytanie „Dumy i Uprzedzenia”
od Ann i naprawdę ta książka pochłonęła mnie do reszty. Za to z modelką
rozmawiałam codziennie na Whatsappie, gdzie mogłyśmy się zobaczyć, a także
zabierała mnie ze sobą na spacery, pokazując piękne widoki. Nawet Mario,
również zajęty integracją z zespołem znajdywał dla mnie prawie codziennie czas i
pisaliśmy ze sobą nawet po pół godziny.
Mój wolny czas wypełniła też nauka. Dużo nauki. Skorzystałam
z oferty Antona i zaprosiłam go kilka razy do naszego mieszkania, on cierpliwie
wszystko mi opisywał. Był naprawdę dobrym kolegą i byłam mu wdzięczna, że
poświęcał mi bezinteresownie swój czas. On był naprawdę uroczym chłopakiem,
pełen optymizmu i pasji do swojego zawodu. Miał rude włosy, odstające na każdą możliwą stronę świata (chociaż wolił to nazywać artystycznym nieładem) a na policzkach roiło się od wyraźnych piegów. W
niczym nie przypominał Marco i przy nim mój mąż naprawdę był blondynem, a
docinki chłopaków z drużyny były bezpodstawne. Przerobiliśmy razem cały
program, od deski do deski i byłam naprawdę z siebie dumna. Przy okazji
złapaliśmy nić porozumienia i okazał się naprawdę fajnym gościem.
Akurat siedzieliśmy razem w salonie na kanapie po skończonej
nauce. Przed nami na stoliku leżały wszystkie podręczniki, my już daliśmy
spokój i zrobiliśmy sobie pyszną kawę z ekspresu.
-No i potem weszła moja siostra w krótko ściętych włosach…
-O mój Boże! –roześmiałam się i zakryłam oczy. Miał naprawdę
pełno zabawnych historii z dzieciństwa ze swoją siostrą bliźniaczką. Mogłam ich słuchać i naprawdę, niektóre z nich doprowadzały mnie do łez ze śmiechu –Naprawdę w to uwierzyli?
-Żeby tylko –parsknął i upił łyk kawy. –Pół szkoły się z nas
śmiało.
-O nie..
I nagle w mieszkaniu rozległ się dźwięk przekręcanego zamka,
a po chwili w drzwiach pojawił się Marco. Miał być jutro, chciałam nawet na
niego pojechać na lotnisko. Anton spojrzał z zaciekawieniem, bo był kibicem
Borussii i jeszcze nigdy nie spotkał na żywo żadnego z zawodników.
-Marco! Nie miałeś wrócić jutro? Szkoda, że mnie nie
uprzedziłeś –powiedziałam, odkładając kubek z kawą na stolik i zaczęłam iść w
kierunku jego, by się przywitać.
-No właśnie widzę co się dzieje pod moją nieobecność
–mruknął i odstawił na bok walizkę. –Długo już to trwa?
-Chyba żartujesz? –zaśmiałam się, próbując wyczytać z jego twarzy,
czy tak naprawdę było, czy może żartował.
-Wygodnie ci tak? Mieszkanie wolne, mąż daleko?
-To naprawdę jest nieporozumienie –wtrącił się Anton,
wstając z kanapy i podszedł do mnie. Miło, że stanął w mojej obronie,
aczkolwiek byłam w wielkim szoku, że cokolwiek takiego mogło przyjść do głowy
mojego męża. Za kogo on mnie miał?
-Pomagałem się uczyć Rosalie, pracuję w ośrodku Benjamina.
-Nauczyć anatomii w praktyce? I myślę, że zaraz już nie
będziesz u niego pracował. Wynoś się z mojego mieszkania i nie chcę cię tu więcej
widzieć –powiedział ostro i zacisnął mocno dłonie, zahaczając kciuki o szlufki
spodni. Miał spieczoną od słońca twarz, wcale o siebie nie zadbał… O czym ja
myślę, przecież oskarżył mnie o zdradę!
-Naprawdę się uczyliśmy, jestem tylko znajomym twojej żony i
do niczego między nami..
Chłopak nie dokończył, bo Marco uderzył go z całej siły w
twarz. Pisnęłam przerażona i schyliłam się do przewróconego rudzielca. Zostałam
chwilę po tym odepchnięta, bo mój mąż podniósł go za barki i mocno popychając
wyrzucił za drzwi.
-Jak mogłeś –szepnęłam i nie wahając się spoliczkowałam go i
wyminęłam jeszcze zanim się otrząsnął.
Przy windzie stał Anton, który wycierał krew z wargi.
-Nie wiem jak mam cię przeprosić za niego. Na pewno nie
stracisz pracy. Anton, naprawdę, jest mi strasznie przykro i…
-Rosalie, jesteś cała roztrzęsiona –stwierdził i przytulił
mnie do siebie, uważając, żeby nie pobrudzić mnie krwią. –Nie martw się o mnie,
twój mężulek nie potrafi porządnie przywalić.
-Nie wiem co w niego wstąpiło, potrzebujesz pomocy? Może
pojedź do szpitala.
-Spokojnie, nie martw się o mnie. Jak będziesz potrzebować
to wyślę ci mój adres, Katia nie będzie miała nic przeciwko, mamy do
zaoferowania kanapę i wspaniałą atmosferę.
-Dziękuję ale mam dość uciekania od problemów. Idę na wojnę.
-Wierzę, że wygrasz-powiedział i uśmiechnął się krzywo. Byłam mu wdzięczna za ten uśmiech.
-Dziękuję za wszystko i przepraszam. Postaram się, żeby mój
mąż też cię przeprosił -stwierdziłam i pocałowałam go w policzek, kiedy drzwi windy się przed nami rozsunęły.
-Mną się nie przejmuj. Do zobaczenia. W razie coś to jestem.
Po pożegnaniu się wróciłam do środka. Słyszałam, że Marco
bierze na górze prysznic. A więc wojna. Skoro wiedziałam już, gdzie są zawory z
wodą udałam się do nich i zakręciłam ciepłą.
Kiedy usiadłam na kanapie w salonie, usłyszałam od razu reakcję z góry.
Głośno krzyknięte przekleństwo i rzucona słuchawka prysznicowa. Kilka chwil
później zbiegał po schodach w białym szlafroku i mokrych włosach. O cholera. Mimo chęci mordu na nim, równie mocno chciałam zabrać go w tym momencie do sypialni i w inny sposób sobie na nim poużywać.
-Zimna woda pomogła, żebyś chociaż trochę ochłonął?
-Jesteś poważna? Będziesz się bawić w durne gierki?
–zapytał. Z kosmyków jego mokrych włosów skapywały kropelki wody, ale on w
ogóle się tym nie przejmował.
-Ciesz się, że jeszcze spokojnie siedzę na tej kanapie.
Wiesz co bym teraz robiła, gdyby mi zostało choć trochę sił po tym, co mi
powiedziałeś? Skoczyłabym na ciebie jak z jakąś wścieklizną i zaczęła wyrywać
twoje pieprzone, błyszczące kudły. I nie obchodziłoby mnie to, co czuję do
ciebie. Ale wiesz czemu się powstrzymuję? Bo nie wierzę, że jesteś tak
pieprzonym, zapatrzonym w siebie idiotą.
-Jakbyś zareagowała, że po ponad tygodniu nieobecności w domu
znajdujesz żonę z innym facetem w domu?
-Przy kawie? W ubraniach? Z toną podręczników od
fizjoterapii na stole? Na pewno nie rzuciłabym się na gościa z pięściami!
Przesadziłeś.
-Nie odzywałaś się przez ten cały czas.
-Ja? Ja się nie odzywałam? To ty miałeś mnie gdzieś, nie
odbierałeś i rozmawialiśmy jedynie dwa razy. Dwa! Wiesz ile razy rozmawiałam z
Mario? Codziennie. Mój przyjaciel codziennie miał dla mnie czas. A
mąż?-zapytałam z wyrzutem.
-Jestem piłkarzem –powiedział, jakby to tłumaczyło wszystkie
problemy świata. Dlaczego Ziemia jest okrągła? Bo Marco Reus jest piłkarzem!
-A ja niedługo będę fizjoterapeutką. I co?
-To ważny wyjazd i nie miałem czasu na plotki z tobą i…
-Plotki? Z kolegami drużyny jakoś pewnie plotkowałeś.
-Bo cały czas muszę siedzieć z tobą! Nigdzie nie wychodzę.
-Zabraniam ci? Nie. Każę ci z sobą siedzieć? Też nie.
Podobno mnie lubisz, podobno się przyjaźnimy. I co? Już nieaktualne?
-To moja praca.
-To jest twój problem. Piłka jest dla ciebie ważniejsza niż
małżeństwo, założenie rodziny, miłość. Dlatego Scarlett cię zdradziła. Bo nie
poświęciłeś jej należnego jej czasu.
-Nic nie wiesz. Nie masz o niczym pojęcia –syknął przez zęby
i wszedł do łazienki, w której były pokrętła z wodą.
-To mnie oświeć może! Chyba, że naprawdę nic dla ciebie nie
znaczę. Może i na pewno, bo w końcu uważasz, że się puszczam na prawo i lewo!-
krzyknęłam za nim i podniosłam swoje książki ze stolika.
Poszłam na górę i
zostawiłam je w pokoju gościnnym. Otworzyłam tam delikatnie okno i rozsiadłam
się na łóżku. Wzięłam telefon i stwierdziłam, że przejrzę co w sieci piszczy.
Na YouTube był wywiad z moim mężem, jednak to była chwila, w której naprawdę
nie miałam ochoty widzieć go ani słyszeć jego głosu. Na portalach
społecznościowych widziałam sporo zdjęć zawodników ze słonecznej Hiszpanii.
Naprawdę mieli piękną pogodę a po fotorelacji widziałam, że naprawdę dużo
trenowali ale też spędzali ze sobą dużo czasu.
W między czasie przyszedł do mnie sms od..Marco. „Idę do
Mario”. Nie mógł po prostu powiedzieć? Nawet przez drzwi.. Westchnęłam ciężko i kliknęłam w
wiadomości z Mario.
„Piszę do ciebie zarówno jak brata w swojej sprawie jak i
przyjaciela Marco w jego interesie. Zrób coś z nim, bo zwariował do końca i
napisał mi w sms, że do ciebie jedzie. Wiszę ci za to wieczór Fify”
Nie wiedziałam jak brunet to robił, że odpowiedź na moje sms
przychodziły prawie zaraz po wysłaniu. Podejrzewałam, że był w stanie nawet
zostawić na chwilę jedzenie, żeby mi odpisać. A to już wyczyn.
„O co poszło?”
„Że zdradzam go z
Antonem…”
Mario, głównie dzięki temu, że zechciał się w odróżnieniu od
niektórych ze mną komunikować wiedział, że fizjoterapeuta pomaga mi w nauce i
cieszył się, że kogoś takiego miałam. Można? Można.
„ XDDDDDDDDDDDDDD”
Zaśmiałam się na jego odpowiedź. Naprawdę zawsze poprawiał
mi humor i to było niesamowite. Pokręciłam głową i odpisałam kolejną wiadomość.
„No może i trochę XD ale jeszcze w gratisie mu przywalił.
Wszystko z nim ok ale… Myślę, że z Marco już mniej”
„Luzik, mała.
Ogarniemy. Chcesz Ann?”
„Dawaj. Dziękuję, Mario”
„Taki już mój los,
maleńka^^ Wieczór Fify-sam wybieram termin!”
„Nie ma innej
opcji. Buziaki! Dziękuję jeszcze raz”
Tak mój braciszek załatwił mi atrakcje na cały wieczór. Ann
dopiero przyjechała z LA i naprawdę była wykończona i miała straszny jet-lag
ale nie narzekała i cieszyła się, że spędza ze mną wieczór. Zrobiłyśmy sobie
nawzajem paznokcie i obejrzałyśmy wszystkie zdjęcia z mojej sesji, którą
dostała od fotografa tuż przed wyjazdem. Wyglądałam na zdjęciach naprawdę
dobrze. Wręcz pięknie, elegancko i seksownie. Dostrzegłam na nich w sobie
kobietę. Pewną siebie, świadomą swojego piękna. Byłam taka… dojrzała. Ann to
potwierdziła i stwierdziła, że tak było w rzeczywistości. W końcu znałyśmy się
prawie od początku mojej znajomości z Marco. Na zdjęciach z blondynem się wzruszyłam.
One kipiały romantyzmem i namiętnością. To jak patrzyliśmy sobie w oczy, jego
pewność, moja uległość oraz to, jak pragnęłam jego dotyku i bliskości. To po prostu było widać Kiedy
tańczyliśmy, tonęliśmy w swoich objęciach w puchatej pościeli barokowego łoża...
Zaparło mi dech w piersiach.
-Niesamowite..-szepnęła Ann, przeskakując na kolejne
zdjęcie, na którym Marco klękał przede mną i z cwanym uśmiechem zdejmował moją
szpilkę. Ja patrzyłam uważnie w jego oczy, jakby nie widząc świata poza nim,
tego pięknego pokoju, ozdób, obrazów… Później sesja, gdy byłam w samej
bieliźnie, a Marco bez koszuli… I to również było…
-Wow…
-Jeśli ktoś jeszcze powie, że nie wie co to miłość albo jak
to wygląda. To właśnie tak.. –stwierdziła zapatrzona w obraz telewizora. Nic
nie odpowiedziałam. Już wiedziałam, że te wszystkie zdjęcia wywołam i będę je
wszędzie ze sobą nosiła.
Zadzwonił telefon Ann. Poszła do przedpokoju wyjąć go z
torebki.
-No hej skarbie –uśmiechnęła się i zaczęła iść w moją
stronę. –Tak, zaraz zapytam Rose.
Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc o co chodzi.
-Podasz mi teraz numer do Antona?
-Coś się dzieje? Coś mu się stało?
-Mario chce –wzruszyła ramionami. Mario będzie do niego
dzwonił?
-Pobiegnę na górę i przyniosę.
Tak więc wszystko od przylotu z Dubaju było dziwne. Zarówno
w dobrym jak i złym tego słowa znaczeniu. Ale wolałam już tą normalność sprzed
bajkowego wyjazdu. Mimo niepewności i poczucia wiążących nas dwóch rzeczy
prawdziwej przyjaźni i abstrakcyjnej umowy. I w tym wszystkim gdzieś była
moja upragniona rutyna i skrawek normalności. Z każdym dniem szala wychylała
się w dwie przeciwne strony.
***
Następnego dnia Marco zastał mnie i Ann śpiące praktycznie
na sobie na kanapie. Najpierw podniósł mnie i zaniósł prosto do naszej
sypialni. Trochę się rozbudziłam i zaczęłam kontaktować z rzeczywistością.
-Co.. Co się?
-Śpij, jeszcze rano –powiedział szeptem i ułożył mnie na
łóżku.
-Ann.. Niech też śpi, długo wracała.
-Spokojnie, nie martw się i śpij.
-I nie zdradziłam cię.
-Wiem i przepraszam. Porozmawiamy potem. Naprawdę już śpij,
skarbie –szepnął i okrył mnie kołdrą. Nic nie rozumiałam ale nadal chciało mi
się spać.
Marco
Położyłem Ann w pokoju gościnnym. Dziewczyna naprawdę mocno
spała, nie przebudziła się ani na chwilę. Mario mówił, że dopiero co wysiadła z
samolotów ze Stanów. Sam musiałem sobie zrobić kawę, prawie nie spaliśmy w
nocy, nie włączyliśmy nawet żadnego filmu. Cały czas przegadany. Chciałem
włączyć telewizję, jednak tylko po kliknięciu przycisku włączania na ekranie pojawiły
się zdjęcia z sesji Rosalie. Uśmiechnąłem się i zacząłem oglądać wszystkie po
kolei. Rose wyglądała na nich cholernie seksownie. Była naprawdę piękną kobietą
i nikt nie mógł prawa inaczej stwierdzić. Boże, nigdy nie widziałem aż tak
pięknej istoty. Tylko ja musiałem wszystko schrzanić, raz za razem.
Musiałem przyznać, że po prostu nie nadawałem się do bycia w
związku i to właśnie wyniosłem z tego eksperymentu. Nie chciałem zniszczyć
dziewczyny, wiedziałem, że wystawiam ją na wiele prób i o tym, jak wiele
przeszła. Nie wybaczyłbym sobie, gdybym był czynnikiem, przez który jeszcze
bardziej by podupadła. Przecież byłem jej przyjacielem… Pieprzonym
przyjacielem. Potrzebowała mnie tak wiele razy, kiedy dzwoniła do Mario. Nie
wiedziałem nawet, że codziennie mieli kontakt. Dzieliłem pokój z Götze i nic
nie wiedziałem o tym, że pisze i rozmawia z moją żoną. Nawet tego nie
zauważyłem.
To prawda, że czasem nie mogłem się powstrzymać i pragnąłem
jej jak nigdy w życiu, czasami jej spojrzenie, uśmiech sprawiały, że
zapominałem o wszystkim i naprawdę, czułem się z tym do dupy. Nigdy czegoś
takiego sobie nie przypominałem, dlatego zawsze, kiedy źle się z tym czułem
próbowałem się jakoś zdystansować od blondynki. A każda moja próba
zdystansowania się od niej równała się z tym, że ją krzywdziłem. Chciałem po prostu
ją odepchnąć. Była czasem zbyt blisko mnie. Ale nie tylko fizycznie tylko tam w
umyśle. I tego nie znosiłem, nie mogłem wręcz tego znieść. To wszystko było
zbyt intensywne i kazało mi się jak najbardziej od tego odsunąć. Robiłem tylko
to, co potrafiłem najlepiej. Krzywdzić, ranić, nie dbać o nic. Nie kochałem
Rosalie i nigdy nie będę mógł jej kochać. W moim życiu nigdy nie było na to
miejsca. A zwłaszcza przed tą umowę miałem pewność, że nawet w przyszłości się
to nie zmieni.
A jednak wciąż chciałem, żeby była blisko. Bardzo blisko. I
bardzo chciałem. Dlatego za każdym razem, kiedy nawaliłem, chciałem to jakoś
zrekompensować. A kiedy rekompensowałem znów było dobrze, potem za dobrze i
znowu musiałem nawalić.
To wszystko było takie beznadziejnie skomplikowane.
Popieprzone. I całkowicie bez sensu. A jednocześnie to miało sens. Ona miała
sens..
-Mario?-zapytałem, kiedy wydawało mi się, że brunet odebrał
połączenie.
-Naprawdę nie wiesz,
co to znaczy, że masz mi dać spać do stu pierników?
-Mario, chcę zerwać umowę –powiedziałem cicho, żeby mieć
pewność, że żadna z dziewczyn tego nie usłyszy.
-Jeśli Rose mówiła, że
jest jej lepiej, kiedy ta umowa jest i jeśli ty się na to zgodziłeś to już nie
mieszaj, bo ona zwariuje.
-Nie rozumiesz –przerwałem mu. –Chcę się rozwieść.
-Prima Aprilis w
kwietniu, deklu. Daj mi spać.
-Mówię poważnie. Chcę się spotkać z prawnikiem, sporządzimy pozew
bez winy, jak w umowie, popatrzę na jakieś mieszkanie dla niej…
-Dobra, dobra, dobra.
Czekaj –rozbudził się i chyba wreszcie zrozumiał, co miałem na myśli. –Gdzie jest teraz z Rosalie?
-Śpi u góry w sypialni.
-Idź tam.
-Ale ona śpi, nie chcę jej budzić.
-Nie obudzisz, po
prostu wejdź do tej sypialni, tak trudno ruszyć tyłek?
-Nie wiem co ty chcesz ale idę..
Niechętnie ruszyłem na górę. W korytarzu skręciłem w lewo do
mojej sypialni, którą dzieliłem z Rosalie. Przeszedłem dalej, w głąb pokoju.
Blondynka spała z rozrzuconymi na poduszce włosami, kołdrę oplotła swoją
zgrabną nogą. Leżała na mojej połowie, a moją poduszkę tuliła do siebie jak
maskotkę. Była przy tym delikatnie uśmiechnięta, może rozmarzona, jakby była w
snach w bajkowym świecie. I do tego była tak piękna. Na jej szyi wisiał
naszyjnik-koniczynka, który dałem jej na święta. Nie przypuszczałem, że tak jej
się spodoba. Brakowałoby jej jedynie białych, delikatnych skrzydeł. To, że wydawała się tak idealna było aż nierealne. Ale taka właśnie była. Zacisnąłem mocno powieki, żeby móc doprowadzić się do stanu normalności. Z taką kobietą w twoim łóżku to było po prostu niewykonalne.
-Słyszysz jak
oddychasz? –usłyszałem głos Mario po drugiej stronie. Nie wiedziałem, co on
ma nagle do mojego oddychania. Wiedziałem jedno.
-Nie potrafię od niej odejść. Potrzebuję jej tu.
-Wreszcie. Dobranoc.
Nie zdążyłem odpowiedzieć, Mario już się rozłączył.
Położyłem telefon na komodzie i jeszcze chwilę przypatrywałem się dziewczynie.
Była taka młoda, piękna, tyle przed nią.. A ja samolubnie chciałem ją dla
siebie zatrzymać.
-Ty nie śpisz?
-A ty? –zapytałem. Słyszała to, co powiedziałem? Cholera
jasna…
-Teraz się obudziłam. Wyglądasz na zmęczonego.
-Nie spałem całą noc, nie martw się o to.
-Prześpij się, będziesz potem nieprzytomny. Ann chciała iść
z nami i Mario do klubu..
-Pójdę do salonu na kanapę. Ann-Kathrin śpi w gościnnym
–powiedziałem, a kiedy już miałem odchodzić usłyszałem jej głos, pełen
niepewności.
-Zostań tu.
-Na pewno?
-Tak. Oj, przepraszam. Zajęłam ci miejsce.
-Jest w porządku –uśmiechnąłem się, widząc zakłopotaną blondynkę.
Nie zauważyła jeszcze, że ściska moją poduszkę. Rozebrałem się i położyłem za
jej plecami. Wziąłem od niej kawałek kołdry, żeby móc się trochę przykryć. Ona
jednak się do mnie nie przytuliła. Zawsze na to czekałem… a teraz to nie
nastąpiło. I to było dziwne. To nie
należało do naszej normalności…
***
Wieczorem daliśmy się namówić Mario i Ann na wypad do klubu.
Nie byłem przychylny żadnym wypadom do klubów, odkąd ktoś coś dosypał do drinka
Rosalie. To się nie miało prawa powtórzyć. Ale szedłem tam z nimi, więc nic nie
miało prawa się stać, prawda? Wziąłem jeszcze z garderoby moje białe Nike, nie
było u mnie znacznej filozofii odnośnie ubierania się do klubów. Wystarczyła
przecież jakaś koszula, czarne spodnie, białe buty i to wszystko. Rose oczywiście
musiała spędzić pełno czasu w garderobie, żeby zdecydować się na coś
konkretnego. Po długich „męczarniach” zabrała ze sobą do łazienki czarną
spódnicę, rajstopy i różową bluzkę. Z tych ciemniejszych różów, w których
naprawdę ładnie wyglądała. Poszedłem do łazienki, w której siedziała kolejną
nieskończoność. Nie przeszkadzałem jej, bo jeśli by wyjechała z jakimś mazidłem
bardziej niż chciała to czekałbym kolejną nieskończoność. Z szuflady wziąłem
żel do włosów i w ciszy zacząłem układać fryzurę.
Podjechaliśmy pod zupełny inny klub w centrum miasta. Całą
drogę nie mogłem się skupić, bo Rose naprawdę wyglądała dobrze. Wysokie kozaki
ze szpilką, krótka spódnica… Może uda mi się z nią zatańczyć i nie upije się
tak, że zaśnie mi na koniec w łóżku.
Rosalie
Marco okropnie się upił. Ja skończyłam na dwóch słabych
drinkach, podobnie jak Ann. Mario nie pił, bo prowadził. No cóż, Marco podobno
też prowadził. Chyba będziemy musieli całą czwórką wracać z brunetem i
pozostawić na mieście ukochanego Astona Marco. Zatańczyłam z blondynem do kilku
piosenek, później zrobiliśmy typowego odbijanego i Mario mnie porwał w dzikie
tańce. Naprawdę dzikie. Bo jak nie tańczy przytulańca do „Waka-waka”, o czym
naprawdę chciałam zapomnieć, to przy szybkich porusza się jak dżdżownica, która
połknęła sprężynę i do tego wypiła kilka mocniejszych szotów. Ale i tak dobrze
się bawiłam. Mieliśmy swoją lożę i prywatnego kelnera. Marco co chwila zamawiał
coś mocnego, nawet sugestie Mario, żeby trochę przystopował na nic się zdały.
-Patrzcie na tą brunetkę. Ma serio niezły tyłek –powiedział,
wskazując na parkiet. Od razu coś mnie ukuło w środku. Ann posłała mi
współczujące spojrzenie, a Mario w ogóle to olał. –Zamówić dla niej drinka?
-Dla siebie zamów, czekam na twojego kaca. A dla niej? Rób co chcesz, ale przypominam,
że masz żonę –odpowiedział ze spokojem i wziął swoją colę do ręki.
-Niedługo nie będę miał. Może już powinienem sobie szukać
nowej? Zaraz będę stary.
-Lepiej już nic nie mów –odpowiedział mu brunet i objął mnie
ramieniem, jakby chcąc dodać otuchy. Zaczęłam brać kilka głębszych oddechów,
żeby się uspokoić. Nie zadziałało.
-Idę więc potańczyć i jeszcze coś sobie zamówię.
Moje serce chyba popękało i zostało mocno zgniecione.
Wiedziałam, że ostatnio nie było między nami bajkowo, nawet dobrze, ale to
chyba nie znaczyło, że może sobie teraz na moich oczach podrywał inne
dziewczyny. Ale to ja chciałam, żebyśmy byli przyjaciółmi. A jako przyjaciółka
nie mogłam mu zabronić spotykania się z innymi dziewczynami. Jednak tak się
składało, że byłam jeszcze jego żoną. Poplątaliśmy się we własnej sieci.
I tak musiałam oglądać jak mój mąż z nowym drinkiem w ręku
zaczyna tańczyć z równie pijaną, malutką, sięgającą mu do torsu brunetką,
ubraną w czerwone szpilki i krótką, czarną sukienkę. Usta miała pomalowane na
równie mocną czerwień, a rzęsy miała sztucznie zagęszczone. I była naprawdę
ładna. Chwyciłam drinka Ann i wypiłam go duszkiem do dna, nie zważając na
okropny, palący smak wódki.
-Rosalie..-chciał coś powiedzieć Mario, jednak mu przerwałam.
-Nie.
Patrzyłam jak dziewczyna zarzuca swoje łapska na jego szyję
i zaczyna ocierać się piersiami o niego. On nawet się nie sprzeciwił, dopił
drinka i tańczył z nią tak, jak gdyby mieli zaraz się zacząć rozbierać i
uprawiać seks na tym parkiecie. Nasze wypady do klubów w takim towarzystwie
faktycznie były beznadziejne. Nie mogłam oderwać od nich oczu. Marco jest pijany. Marco jest pijany. Marco jest pijany. Marco jest pijany. Powtarzanie sobie w myślach tego samego nic nie
dało, kiedy widzisz, jak twój mąż trzyma ręce na pośladkach jakiejś dziewczyny.
Przecież też byłam młoda, tyle razy mi mówił, że jestem piękna. Co ona miała,
czego nie miałam ja?
-Chodźmy stąd –oznajmiła Ann i pociągnęła mnie za rękę. Ja
jednak nie drgnęłam. Patrzyłam jak dziewczyna staje na palcach, przyciąga głowę
Marco i całuje go. Usłyszałam jak Ann powtarza moje imię, a potem już zupełnie
nic nie słyszałam. Widziałam tylko ich. Całujących się, tuż przed moimi oczami.
Byłam jak sparaliżowana. Modelka dotknęła chusteczką mojego policzka. Dopóki
nie zobaczyłam mokrej od łez chustki nie wiedziałam, że płaczę. Mario wstał z
miejsca, jednak ja go wyprzedziłam i odepchnęłam delikatnie. Przetarłam
policzki dłońmi i podeszłam do dwójki, która już odkleiła się od siebie, ale
jednak nadal tańczyła. To była chwila, gdy szarpnęłam tą wywłokę za włosy i
spoliczkowałam.
-Nie klej się do cudzych mężów, tylko uprzedzam –syknęłam,
jednak wystarczająco głośno, żeby doszło to do jej pięknej główki.
-Nie moja wina, że mu się podobam –odpowiedziała pewnie, na
co zarobiła ode mnie w drugi policzek. Boże, naprawdę ją uderzyłam? Nie, nie,
nie Rosalie. Nie będziesz przepraszać. Zasłużyła.
-Wynoś się stąd, bo następne co zrobię to cię pogryzę i
wyrwę te twoje sztuczne rzęski.
-Dobra, laska, wyluzuj. Następnym razem pilnuj swojego męża.
O, już go nie ma –powiedziała zdenerwowana, trzymając się za policzek i zaczęła
się przeciskać na chwiejnych nogach do wyjścia.
Była naprawdę ostro pijana. Oby
nic nie pamiętała jutro, jeszcze Marco by miał przez nią jakieś problemy. Nie,
Rose. O Marco też się nie martw, nie zasługuje przecież na to.
Jednak zaczęłam rozglądać się dookoła w poszukiwaniu blondyna.
Nic. Spojrzałam na lożę, gdzie siedziała sama Ann i pisała smsy. Gdy na mnie
zwróciła uwagę jedynie wzruszyła ramionami, też nie wiedziała gdzie może być.
Mogłyśmy się domyślać, że razem z Mario, bo brunet też zniknął. A jeśli byli
razem to poszli albo do wyjścia albo do toalet. Zakładając, że tylko dziewczyny
chodzą do toalet w parach, a duet Götzeus wbrew pozorom nie, ruszyłam w
kierunku szatni i wyjścia. Jeden chłopak podszedł z jakimś badziewnym tekstem
na podryw zapytać, czy z nim zatańczę. Nie miałam czasu odpowiadać. Wyminęłam
go tylko, pokazując prawą dłoń, na której miałam obrączkę. Krzyknął za mną
„sorry”. Chociaż on za cudze żony się nie bierze. Z oddali zauważyłam, jak
wściekły Mario krzyczy na Reusa, zaciskając dłoń na jego koszuli. Marco miał
usta zaciśnięte w cienką linię, a wzrok skierowany gdzieś w dal, jakby w
ogóle nie słuchał co do niego mówił. Mario był naprawdę wściekły. Byłam już
całkiem blisko nich, dzięki czemu mogłam usłyszeć kawałek ich rozmowy.
-Jesteś naprawdę
czasem… Dlaczego ty po prostu nie możesz sobie ułożyć życia, Rosalie jest
wspaniałą dziewczyną. W tej chwili na nią nie zasługujesz, ale patrząc na naszą
całą znajomość tak, zasługujesz i powinieneś mieć ją przy sobie.
Przesunęłam się na bok. To właśnie była jedna z rozmów Mario
i Marco, którą by oboje przed wszystkimi zataili. Podsłuchiwanie jest złe. Ale
zdradzanie żony też, zwłaszcza na jej oczach. Boże, co on musiał poczuć, gdy
zdradziła go Scarlett? Nie, stop, dzisiaj nie współczujemy Marco.
-Nie chcę. Nie mogę
–odpowiedział cicho, że ledwo słyszałam.
-Powiedziałbyś jej, że
ją kochasz. I nawet jeśli uważasz, że tak nie jest, sorry za to jak zabrzmi,
ale to by załatwiło całą sprawę. Gdyby coś takiego usłyszała, zostałaby przy
tobie. Poza tym jest tak w umowie. Pamiętasz siódmy punkt? Uczucia równa się zostanie
w związku, chociaż byście to przegadali, a ona by uległa. Bo jesteś dla niej
ważny, bo ona darzy cię takimi uczuciami, że ty nawet tego nie umiesz dostrzec
ani docenić. Ona zasługuje na to, żebyś jej to powiedział. A jakby została..
Nie wróciłbyś do tego, co by było.
-Doceniam, że tak się
troszczysz o moje małżeństwo ale daj sobie spokój. Rose też sobie kogoś
znajdzie. Zasługuje na kogoś lepszego ode mnie.
-Zasługuje na ciebie,
tylko szkoda, że jesteś czasem tak odmóżdżony, że nawet tego nie widzisz –powiedział
zirytowany. –A ty zasługujesz na nią. Po
prostu powiedz te pieprzone dwa słowa, daj jej do tego te wasze zasrane białe
róże… Nie bierz „zasrane” dosłownie. Jak boisz się zrobić tego dla siebie to
zrób to dla mnie. I dla niej.
-Mario –zaczął
równie zdenerwowany Marco i wyrwał mu się. Zrobił parę kroków w przód, przez co
bardziej się schowałam za winklem. Wpadłam na jakąś całującą się parę.
-Ej, weź lepiej uważaj –mruknął łysy chłopak i znów
łapczywie zaczął całować czarnowłosą dziewczynę.
Straciłam przez to wątek. Przysunęłam się w poprzednie
miejsce. Stali już znowu koło siebie.
-Bo mówiąc to, stajesz
się bezbronny –powiedział Marco i zabrał swoją kurtkę z szatni. Brunet stał
w miejscu zamyślony, nic już nie mówił. Dał się wyminąć blondynowi, który po
chwili zniknął w drzwiach klubu.
~~~
Mario...trochę jakbym czytała wasze komentarze😂💗 Tak się właśnie narodził pomysł na ten rozdział ->stąd tym bardziej widać, że nie tylko ja tworzę to opowiadanie i dziękuję Wam za to!💕
Tęsknię! Tak strazsnie tęsknię za pisaniem o Marco i Rose... Na razie piszę mnóstwo analiz interpretacyjnych, wypowiedzi argumentacyjnych i rozprawek na niemiecki i angielski. A nauczyciele wariują bo zapomnieli, że trzeba zrealizować program.. Idzie zwariować, mam nadzieję, że to wyjdzie na prostą.. Czekam, aż rozpocznę te najdłuższe wakcje, będę siedzieć na balkonie i pisać, i wstawiać co sobotę.. Dobra, marzenia na potem (ale jak najbardziej do realizacji^^)
Dziękuję ogromnie za wszystkie komentarze i słowa wsparcia, dziękuję, że jesteście ze mną💛
Rozpoczęłam sobie odliczanie do 44, bo nie dość, że to cudowny rozdział (po którego publikacji będę musiała szukać bunkra) to jeszcze to będzie pierwsza sobota po moich wszystkich maturach i rozpoczynająca system cotygodniowych rozdziałów i takie prawdziwe zasłużone wakacje!;)
Na razie jednak małymi kroczkami! Za 2 tygodnie 41!:)
Ściskam Was mocno!! xx.
Piękny rozdział .Marco nie umie rozumiec co czuje do Rose .Przez to ona obrywa .Oboje sie kochaja ale nie umieja tego powiedzieć .Otaczający ich świąt obrywa .Bardzo chce już ten rozdział 44 i czekamy za koncówką maja i też moje najdłuższe wakacje .Pozdrawiam i dozobaczenia za dwa tygodnie
OdpowiedzUsuńHmyyy... Bardzo interesujący rozdział. Naprawdę bardzo. Znowu mamy atak stalkera... Znowu mamy zagubionego Marco... Mamy istotne rozmowy... Bardzo, bardzo interesujący rozdział, choć trochę niepokojący. Oczywiście, że Marco zachował się jak dupek, no ale on nie potrafi poradzić sobie z emocjami. Cieszy mnie to, że Rose mimo wszystko nie uciekła. Mam nadzieję, że Reusiątko będzie miało dużego, dużego kaca. Rozmowa chłopców też świetna, cieszę się że Rose ją podsłuchała :D. Ogólnie to ten rozdział jest bardzo, bardzo. Bardzo intensywny, interesujący, emocjonalny w dwojakim sensie, bo i pozytywnie i negatywnie, piękny a zarazem potwornie wkurzający. Taki właśnie jest. Pozdrawiam, ściskam i do następnego.
OdpowiedzUsuń❤️
" I nie obchodziłoby mnie to, co czuję do ciebie. " - toż to brzmi "prawie" jak wyznanie jakiegoś gorącego uczucia. ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️
Usuńprzysięgam, że słowa Mario były jakby mi je żywcem z ust wyrwał ;D no dosłownie to samo chciałam napisać w komentarzu widząc co Marco wyczynia i jak bardzo znów krzywdzi naszą słodką Rose, która zdecydowanie jest dla niego za dobra! Jestem #teammario bo ja tez czekam aż w końcu powiedzą sobie te dwa głupie słowa, o których wiem, że pamiętasz, ale udajesz, ze one w ogóle nie istnieją (MY WIEMY JAK JEST).
OdpowiedzUsuńRose ma z nim niezły rollercoaster, raz jest prosto, wszystko idzie powoli, jest dobrze, zachowują się jak para, nagle mają pod górkę, bo panicz Reus stwierdza, ze byli zbyt blisko siebie chociaż i tak wiemy, ze się mu to podoba, a na końcu jest z górki, bo za nią tęskni, wiec postanawia znów być słodki i potulny jak mały szczeniaczek. A to sprwia, ze trafiamy do punktu wyjścia i kręcimy się tak już od 40 rozdziałów ;D
dobrze, ze jest tu ktoś taki jak Marco i próbuje jakoś naprawić cały ten cyrk. i WRESZCIE mogliśmy usłyszeć jedną z tych ich tajnych rozmów!!!
będę grzecznie czekać kolejne dwa tygodnie mając nadzieje, ze zlecą tak szybko jak te poprzednie, bo jestem glooolooodna kolejnych rozdziałów i nie mogę się doczekać tej dramy time, żeby ci wygarnąć nim zdążysz uciec do jakiegoś bunkra! (nawet jeśli zdążysz, to cię znajdę 8))
a wiec nie zwariuj tam w tej szkole!! życzę ci duzoo weny na nowe rozdziały i wysyłam buziaki! ❤️
P.S. zapraszam do mnie na rozdział!!!
UsuńMoja droga... Kurczę. Co ja mam napisać, co? Że jestem zachwycona tym, co przeczytałam? Przecież pisałam Ci to już ze sto razy! Tylko, że to zawsze jest prawda. ;p Wiesz dlaczego? Ależ oczywiście, że wiesz - Ty po prostu pięknie piszesz!!
OdpowiedzUsuńA wracając do rozdziału... Marco boi się bezbronności? I dlatego boi się zakochać, tak? No to sorry, Rudy, ale Ty JUŻ się zakochałeś w Rosie!! Wystarczy spojrzeć na tę scenkę, kiedy to Reus chciał się rozwieść, a Mario (którego w Twoich historiach ubóstwiam!), wiedząc co tak naprawdę siedzi w tej rudej główce, kazał mu pójść do sypialni. I co? No i wystarczyło, żeby Marco zobaczył słodko śpiącą Rosalie, żeby zapomnieć o tym fatalnym rozwodowym pomyśle..
Tak więc... Czekam na kolejny rozdział (ale już mnie świerzbi na ten 44 ;p)
Buziaki!! <3
Jestem . Czytam . Tylko trochę czasu brak(praca licencjacka bliska końca, już mam termin obrony, a potem egzamin dyplomowy)
OdpowiedzUsuńFajny rozdział. Dokładnie Reus to ujął, jak są blisko siebie i nie tylko fizycznie to on musi to zniszczyć. Bo jest za blisko...
Potem znów źle, pogodzą się, jest dobrze a potem dla niego znów za dobrze... jpr. czego on chce... trzeba było to przewidzieć, że będzie za dobrze.
Rose życzę dużo cierpliwości, ja już chyba w tym momencie postawiła sprawę jasno, bo ileż można znosić te zachowanie(całuje się z inną na imprezie?! Przesadził. Tak jak scena zazdrości jakoś bym zrozumiała(ale teraz co każdego będzie bił, kto rozmawia z Rosie?), ale też się nie popisał. Tak mocno walnąć kolegę Rosie.
Ale Rosie odwdzięczyła się, bo przywaliła tej lasce na imprezie. Hahahahaha....co za akcje!
Trzymaj się. Czekam na więcej!
Ps: Ann i Mario są cudowni! I jako przyjaciele, ale też jako para:D Uroczy...
Cześć! :)
OdpowiedzUsuńWpadam tu w sumie trochę przypadkiem. Tak z nudów pomyślałam sobie, że poczytam coś fajnego i natrafiłam na Twój blog. Słowo "fajny" to za mało, żeby go opisać.
Wymyśliłaś strasznie ciekawą fabułę. To małżeństwo... Chcesz je rozwalić? Nieee, proszę tylko nie to. Nie psuj tego. :(
Teksty Mario? Boskie! Czasem można się przy nich uśmiać, a czasem trafiają prosto do serduszka. To świetny przyjaciel. Oby przetłumaczył Marco do rozumu.
Marco zachował się jak dupek. To, że się upił ani trochę go nie usprawiedliwia. Biedna Rosie... Nie wiem, jakim cudem ona wytrzymała widok Marco z tą su...
Dodałam się do obserwatorów, dlatego zdecydowanie zostanę tu na dłużej. Czekam na następny rozdział i życzę weny! ;*
PS. Byłoby mi miło gdybyś również wpadła do mnie. Może się nie zanudzisz i Ci się spodoba😄
https://lajfisbrutalblogzaynmalikff.blogspot.com