sobota, 24 marca 2018

Trzydzieści dziewięć


Nie miałam żadnego zdania w kwestii wyjazdu na Sylwestra. Z drugiej strony to wspaniałe, że miałam okazję zobaczyć to niesamowite miasto, być może jedyną taką okazję w życiu. Byliśmy prawdopodobnie w najdroższym z hoteli, miał dużo pokoi, które jak przypuszczałam również były pozajmowane przez piłkarzy. Już kiedyś dziewczyny mi mówiły, że to bardzo popularne miejsce dla nich na wypoczynek. Marco co jakiś czas spotykał coraz to nowsze osoby, części z nich mnie przedstawiał, mówiąc zwykłe „To Rose”, przy niektórych o mnie zapominał i pochłaniała go do reszty rozmowa. Raz nawet odeszłam do hotelowego baru, a on tego nie zauważył. No cóż.


W nowy rok weszliśmy razem. Nie mogłam doliczyć upragnionego „jeden”, gdyż zostałam porwana w ramiona mojego męża i namiętnie pocałowana. Położył dłonie na mojej pupie, jeszcze bardziej do siebie przyciągając. Materiał mojej złotej, krótkiej sukienki był naprawdę cieniutki, czułam jego dotyk prawie jak na skórze. Fajerwerki z hukiem eksplodowały, tworząc nam tło jak z pięknego filmu romantycznego.
 Nie rozglądałam się za Ann czy Mario, nie spieszyło mi się, żeby wznieść toast za nowy rok. Wolałam czuć kojący dotyk ciepłych warg Marco, pieszczących moje. Wplotłam palce w jego idealnie ułożone kosmyki i cicho westchnęłam czując, jak mój mąż przejął kontrolę nad pocałunkiem, który stawał się coraz bardziej pewny i odważny. Moje nogi już kompletnie zmiękły, ręce stały się bezwładne.
-Marco..-szepnęłam, delikatnie go od siebie odpychając. –Jesteśmy w miejscu zbyt publicznym.
-Przejdźmy więc do naszego pokoju –oznajmił pewnie, skubiąc moje udo przy zakończeniu sukienki.
-Jeszcze nie –zaśmiałam się i pocałowałam go szybko. –Szczęśliwego nowego roku, skarbie.
-Dla ciebie również wszystkiego najlepszego. Nie możemy naprawdę iść? –zapytał i zabrał od kelnera dwa kieliszki szampana. Podał mi jednego z nich i delikatnie stuknęliśmy się nimi.
-Jak będę miała przez ciebie kaca.. –pokręciłam głową z dezaprobatą i upiłam łyk pysznego szampana. Naprawdę był dobry. 
-Nie zaszkodzi ci. Pójdę do Mario, bo naprawdę..
-Co naprawdę? –zaśmiałam się, upijając kolejny łyk.
-Musiałaś się tak ubrać, że mi nie wygodnie w spodniach od początku wieczora...-burknął niezadowolony.
-Ta sukienka miała twoją aprobatę.
-Nadal ma, kusisz i jesteś cholernie seksowna.
-Ty też bardzo dobrze wyglądasz ale ja się hamuję przez cały wieczór, więc ty też dasz jeszcze radę. Idź do Mario, bo ci nie wybaczy. 


Oparłam się o barierkę balkonu i popatrzyłam na piękny widok Dubaju, zewsząd dochodził huk fajerwerków, nawet na horyzoncie było je widać. Odbijały się od krystalicznej wody oceanu. Dookoła najwyższego wieżowca miasta również strzelały i to w przeróżnych kształtach. 
A więc nowy rok. Kolejny rok zmian, przecież tyle ma się wydarzyć. Będę miała już dwadzieścia jeden lat. I nie umiałam przewidzieć, gdzie będę stała dokładnie za rok od tej chwili, czy będę szczęśliwa, czy nadal będę miała kontakt z Marco, Mario i Ann. Chociaż tak bardzo bym chciała.

-Wszystkiego co najpiękniejsze na nowy rok!
Głos Ann zawsze był tak ciepły i pozytywny. Odwróciłam się i uściskałam modelkę. Ona ucałowała mnie w oba policzki.
-Tobie także. Żebyś cały rok była szczęśliwa i roześmiana jak teraz. Samych sukcesów i dużo miłości –powiedziałam, trzymając cały czas jej dłoń.
-Moja Rosie. Ty też, bo zasługujesz na wszystko co najlepsze. Zawsze możesz na mnie liczyć i pamiętaj, że twoje problemy zawsze będą mnie obchodzić, bo jesteś dla mnie ważna i zawsze będziesz mogła na mnie liczyć. Jeśli jest ci pisany związek z Marco to mam nadzieję, że będzie ci w nim dobrze, że będzie prawdziwy, szczery, pełen miłości i trwały i..
-Jesteś wspaniała –szepnęłam wzruszona i raz jeszcze ją przytuliłam. Trwałyśmy w naszym siostrzanym, ciepłym uścisku jeszcze dłuższą chwilę.

-Pójdę jeszcze do reszty znajomych. Idziesz ze mną? Przedstawię cię.
-Dziękuję ale posiedzę tu. Jest dobrze. Jeszcze muszę złapać Mario.
-Poszedł gdzieś z Marco, po nich nie wiadomo kiedy wrócą.
-To nic. Idź się bawić. 

Pomachałam Ann i znów się oparłam o barierkę. Koło mnie znów przechodził kelner. Zamachałam do niego i wzięłam z tacy kolejny kieliszek szampana. Skoro wszystko miałam tu w cenie, to czemu nie skorzystać? Po kolejnych dwóch kieliszkach trochę byłam mocno pijana. Co gorsza, zamówiłam sobie jakiegoś drinka o dziwnie brzmiącej nazwie. Naprawdę się upiłam. O ludzie.
W połowie drugiego drinka o dziwnie brzmiącej nazwie zjawili się Marco z Mario. A może to był trzeci drink? Czwarty? Nie ważne. Na odrobinę chwiejących się nogach podbiegłam do bruneta i rzuciłam się mu w ramiona, prawie na niego się przewracając.

-Najlepszego, kochany braciszku. Dobrze być z tobą w ten wieczór. Zatańczymy? –zachichotałam i pociągnęłam rozbawionego bruneta na parkiet. Leciała akurat jedna z piosenek Shakiry, ale to mi nie przeszkadzało, żeby zatańczyć do niej walca z moim braciszkiem. Zarzuciłam ręce na jego szyję i wbiłam się brodą w jego ramię. Zaczęliśmy powoli poruszać się w uroczym walczyku.  –A ty czego mi życzysz?
-Nie wiem czy powiedzieć powierzchownie czy się postarać –zaśmiał mi się do ucha i położył dłonie na moich plecach.
-Tylko nie za nisko, jestem mężatką –upomniałam go. W końcu byłam mężatką, prawda?
-Pamiętam. Boję się, czy ty będziesz pamiętać po obudzeniu moje życzenia.
-Jak mnie Marco przed zaśnięciem rozbudzi, to czemu nie –stwierdziłam poważnie. –No, lecisz.
-W takim razie, żebyś zawsze była radosna i uśmiechnięta, słonko ty moje. I żebyś była zawsze najedzona dobrym jedzeniem i dużo czasu spędzała ze swoim braciszkiem. Żebyś zdała wszystkie swoje egzaminy i spełniła swoje marzenia.
-Awww… Popłaczę się zaraz –westchnęłam i jeszcze mocniej przytuliłam się do bruneta.
Przymkniętymi oczami zaczęłam patrolować teren. Marco rozmawiał z Ann, oboje się na mnie patrzyli. Spiskowcy. A dalej? –Omójboże! –krzyknęłam Mario do ucha, na co on od razu ode mnie odrobinę odskoczył.
-Co się dzieje?
-Bo my tańczymy właśnie walca do Shakiry, no nie?
-No powiedzmy, że tańczymy –zgodził się ze mną brunet i tym razem złapał profesjonalną ramę niczym w Tańcu z Gwiazdami.
-A tam stoi Shakira. Boże. Mam nieumyte zęby i piłam i nie mam już takiego głosu czystego…
-Ciszej –roześmiał się brunet, zabierając mnie z parkietu.
-Nie, zostaw, ja pojadę w trasę! To moja szansa. Ja będę waka-waka!
-Rosalie! –parsknął śmiechem i pociągnął mnie w stronę Marco.
-Shakira! –pisnęłam płaczliwym głosem, wpadając w ramiona blondynki. Ups, pomyłka. To Marco.
-Już, Rosalie, wracamy do pokoju.
-Nie, idziemy tańczyć. To mój casting –oznajmiłam i zaczęłam swój taniec brzucha, ocierając się o krocze Marco. Chwilę później jednak poczułam, że tracę równowagę i odrywam się od ziemi. –Zostaw mnie ty draniu! Zabiłeś moją karierę, myślałeś sobie, że skradniesz mi najpiękniejsze lata życia, serce, ale nie. Nie, nie, nie. O nie! Światowej kariery nie zabierzesz. Ała! –pisnęłam, kiedy zostałam uderzona prosto w tyłek. –Ale z ciebie dupek, dupku.
 
A tam naprawdę była Shakira.


Znaleźliśmy się w naszym pokoju. Marco posadził mnie na łóżku i odszedł dalej, żeby włączyć światło.
-Nie, zgaś! Ja świecę wystarczająco –oznajmiłam, będąc oślepiona przez wielki żyrandol naszej pięknej sypialni.
-Jak chcesz gwiazdko –zaśmiał się i spełnił moją prośbę. Wolnym krokiem ruszył w moją stronę.  –Daj, pomogę ci się rozebrać.
-O nie. Ty się sam rozbierz, połóż się na łóżku i oglądaj jak robię to ja –poleciłam.
-Jesteś pijana, zaraz tu padniesz i zaśniesz. Mnie nie kręci nekrofilia. Może jutro.
-Czy ty właśnie odmawiasz super dzikiego, namiętnego seksu swojej żonie? –zapytałam z niezadowoleniem i sama zaczęłam zrzucać moje wysokie, złote szpilki z nóg. –Sama sobie poradzę. Mężczyźni nie są przecież we wszystkim potrzebni, prawda? –westchnęłam i zrzuciłam niedbale przez głowę materiał mojej sukienki. Stałam przed nim jedynie w czarnych, koronkowych stringach. Naprawdę nic?
-Kochanie, niczego ci nie odmawiam –uśmiechnął się, siedząc wygodnie na łóżku. Wyciągnął do mnie rękę, jakby zapraszając mnie do siebie. Od razu ją chwyciłam i wdrapałam się na mięciutki materac.
-Już ci się nie podobam? Cały wieczór mówiłeś, jak bardzo chcesz mnie przelecieć, a teraz co?
-A teraz jesteś tak pijana, że nawet byś tego jutro nie pamiętała. A ja wolę, kiedy pamiętasz..
-Pamiętasz, nie pamiętasz. Kwestia przelecenia –westchnęłam naburmuszona i zaczęłam sama ściągać swoje stringi.




Marco
Rosalie była naprawdę urocza w takim stanie. I chociaż ostatni raz, kiedy była pijana nie skończył się dobrze i o mało nie stała jej się krzywda tak teraz.. Wiedziałem, że Ann ma cały czas ją na oku i nic jej tu się nie stanie, każdy może sobie czasem pozwolić, ale Rose akurat niewiele wystarczyło, żeby doprowadzić się do takiego stanu. Kiedy nawet znalazłem ją na dyskotece w dzień jej urodzin była już nadnaturalnie wesołą osobą. Dzisiaj jednak przeszła samą siebie. I mimo swojego stanu nadal była strasznie seksowna i nic się nie zmieniło w tym, że miałem na nią straszną ochotę. A i jej argumenty i to jak mówiła prosto to, co myślała jeszcze bardziej sprawiało, że nie chciałem jej odmówić. Walczyłem sam ze sobą, żeby nie wziąć jej i wykorzystać sytuacji, póki jeszcze jest świadoma. Rosalie była już kompletnie naga i zaczęła całować mnie po brzuchu, podwijając moją koszulę.
-Jeśli naprawdę dasz radę… -powiedziałem z rezygnacją. Byłem tylko mężczyzną i nie miałem wpływu na niektóre rzeczy, przy niej bardzo niezależne ode mnie.
-Oczywiście. Jaki Nowy Rok taki Nowy Rok. Cały rok bez seksu z tobą? Chyba bym umarła-westchnęła i wpiła się w moją szyję niczym wampirzyca. –Zdejmuj spodnie, bo mi się już nie chce.
-Jaki Sylwester taki Nowy Rok. Więc o to nie masz co się martwić, mamy odhaczone –powiedziałem, przymykając trochę oczy. Kręciło mi się już trochę w głowie, wypiłem trochę, ale w odróżnieniu od mojej żony kontaktowałem co się dzieje.
-Na wszelki wypadek, dla pewności. Szybciej, bo naprawdę zaraz z siebie wyjdę. Nie myśl, że tylko ja jestem piękna i seksowna –rzuciła, na chwilę odsuwając się ode mnie. Z uśmiechem odpiąłem klamrę od paska moich spodni i zsunąłem je szybko z nóg. Odwróciłem się do niej, by móc ją pocałować, ale zastałem tam widok, którego się nie spodziewałem. A raczej aż za bardzo się spodziewałem. Moja żona leżała skulona w małą kuleczkę, wtulona w moją poduszkę, oddychając głęboko i równomiernie. Zaśmiałem się do siebie i wstałem z łóżka, żeby okryć ją cienką kołdrą. Ja sam… No cóż. Zostałem ze swoim problemem, komplikującym mi cały wieczór zupełnie sam. I zupełnie sam musiałem sobie z nim poradzić.



Kiedy położyłem się już koło blondynki, spojrzałem jeszcze na swój telefon. Mario napisał, zapewne ciekawy jak się czuje Rose.
„Jak się czuje nasza gwiazda wieczoru? Wymiotuje czy leży jak zabita?;D”

Pokręciłem głową i spojrzałem z niedowierzaniem na smacznie śpiącą żonę.

„Śpi. Jest naprawdę słodka… Zostałeś jeszcze tam?”

Po cholerę pisałem Mario, że Rose jest słodka? Od kiedy w ogóle Rose była słodka… O dziwo wyświetlacz po chwili się rozjaśnił, sygnalizując nadejście nowej wiadomości.

„Tak ale Ann też jest już dość zmęczona i zaraz się zbieramy. Piqué pytał, czy to twoja żona, Shak się trochę śmiała ale jej się spodobała i chce ją poznać. Ale nie mów Rosie, bo jeszcze sobie obieca swoją karierę.”

„Ok, ale jak Piqué będzie się nabijał z mojej żony to zarobi sobie w swoją twarzyczkę.”

„Wyluzuj, przecież ich znasz. Każdy ma prawo się upić, zwłaszcza w Nowy Rok. Fajna jest taka wersja Rose”

Nawet nie wiesz jak-pomyślałem i odłożyłem telefon na stolik nocny. Tylko nie musiałaby tak szybko odlatywać. Położyłem się na boku i patrzyłem w śpiącą Rose, oświetloną przez przechodzące przez okna światło księżyca. Powiedziała moje imię przez sen i zaczęła się niespokojnie wiercić na łóżku. Chwilę później jej ręka odnalazła moją szyję i nim zauważyłem jej piękne, nagie ciało oplotło moje, przez sen i zupełnie nieświadomie. A ja już czułem, że nie zasnę, bo zupełnie nieświadomie mój kolega znów zaczął się cieszyć.

-Jak tylko się obudzisz, obiecuję, że zapamiętasz –szepnąłem jej do ucha, kładąc rękę na jej talii. Ona tylko westchnęła pod nosem i znów się zaczęła kręcić, jeszcze bardziej mnie drażniąc. Nekrofilia mnie nie kręci a zaraz przez nią dojdę. A ona po prostu spała.
-Ty słodka, niewinna istoto, co ty ze mną robisz?



Rose
Nie miałam ochoty na śniadanie, jednak mój mąż mnie do tego zmusił. Kiedy tylko obudziłam się rano nie miałam siły myśleć, co się działo poprzedniej nocy ani jak się znalazłam w łóżku. Dopiero kiedy zjeżdżaliśmy windą w dół wszystko zaczęło mi się nagle przypominać.
-Tańczyłam z Mario walca do „Waka-Waka”? –spojrzałam niepewnie na Marco. Może to tylko sen? Nie, on kiwnął głową przytakując.
-Trochę dużo jak na siebie wypiłaś.
-Co było potem? –zapytałam. On jednak rozbawiony się na mnie patrzył i milczał. –No nie torturuj mnie tak.
-Chciałaś jechać w trasę z Shakirą. Też tu jest na urlopie z mężem. Jest piłkarzem, jakbyś nie wiedziała.
-O… -powiedziałam oszołomiona i spojrzałam na ekranik wskazujący obecne piętro. Jeszcze siedem. –Potem?
-Chciałaś…-zaczął, jednak kiedy otworzyły się drzwi windy i wsiadła do nas jakaś para urwał zdanie. –Zasnęłaś –odpowiedział pewnie i złapał mnie za rękę. Co chciałam? Wiedziałam, że było coś jeszcze, a on musiał mi to powiedzieć.
Weszliśmy do restauracji i zaczęliśmy się rozglądać za naszymi przyjaciółmi. Siedzieli już z kimś przy sześcioosobowym stole, zostały jeszcze miejsca dla mnie i Marco. Blondyn poprowadził mnie przez restaurację i odsunął krzesło, zaciskając mocno usta, jakby się miał roześmiać. Z początku nie rozumiałam, jednak kiedy spojrzałam na towarzyszy przy naszym stoliku, miałam ochotę zapaść się pod ziemię.

-Zabierzcie mnie stąd..-powiedziałam trochę głośniej niż zamierzałam. Mario prychnął i zaczął krztusić się herbatą, Ann zasłoniła usta, jedynie mój mąż pogładził mnie krzepiąco po plecach. Ale on też się śmiał. –Znaczy, dzień dobry… Wszystkim.
-Siemka –uśmiechnął się szeroko nieznajomy mi brunet. Być może właśnie to ten mąż-piłkarz Shakiry. Przeszedł na angielski, choć ze śmiesznym, hiszpańskim akcentem. –Jestem Gerard, to moja żona, ale to już chyba znasz. Blondynka pomachała mi z uśmiechem i popiła swoją kawę.
-Tak bardzo was przepraszam –zaczęłam swój monolog przepraszam-że-żyję-ale-tak-już-się-stało-przepraszam. –Nie wiedziałam kompletnie… Znaczy może wtedy coś wiedziałam, nie pamiętam dokładnie wszystkich szczegółów ale to co pamiętam to… Boże.. Wolałabym tego nie pamiętać –dokończyłam i czułam, że moje policzki są całe w rumieńcach.
-A przestań –roześmiała się latynoska. –Jeszcze nikt tak na mnie nigdy nie zareagował ani nie tańczył tak wspaniałego walca, już mówiłam Mario, gratulacje.
-To nie miało prawa się wydarzyć.
-Miało!-sprzeciwił się Götze –To Sylwester. Lepiej się napić będąc szczęśliwym i zdrowym na ciele i umyśle niż znajdując pocieszenie w alkoholu, bo to już gorzej. Poza tym, kto nie odwalał różnych rzeczy po pijaku. Marco to na przykład kiedyś przespał się z taką… -zagalopował się brunet, jednak widząc wzrok Marco, Ann i dość zaskoczony mój, ugryzł się w język. –A ja to poszedłem do trenera pod dom i wołałem go z ulicy. To było po urodzinach Marcela.
-Poszliśmy do Jürgena razem wtedy –przypomniał mu już bardziej rozchmurzony Marco.
-O no! –zaśmiał się brunet i nałożył porcję swojej sałatki na widelec. Mnie i Marco również ją przyniesiono. –Następnego dnia był trening a my się naprawdę upiliśmy. Chcieliśmy się oboje oświadczyć jego żonie, swoją drogą, to fajna babka.
-Naprawdę? –roześmiała się Shakira i spoglądała to na Marco to na Mario, nie mogąc w to uwierzyć. Marco kiwnął głową, potwierdzając słowa swojego przyjaciela. I ja się roześmiałam. To musiało być przezabawne.
-Jak to się skończyło? –zapytał z ciekawością Piqué.
-Trener wpuścił nas do domu, zaprowadził pod prysznic, zamknął nas razem w kabinie i puścił w chu…cholerę zimną wodę. Jeszcze byliśmy w ciuchach.
-Ja zasnąłem w łazience w wannie, Mario na dywaniku i przykrył się jeszcze debil ręcznikami –dokończył blondyn, a ja już nie mogłam powstrzymać śmiechu.
-Czemu dopiero teraz się o tym dowiedziałam? –zapytałam, nie mogąc ich sobie wtedy wyobrazić.
-Musiałaś doświadczyć na tyle żenującej historii na własnej skórze, żeby być godną wysłuchania naszej –prychnął brunet i zapchał buzię kolejną porcją sałatki z łososiem.
-Kiedy to było?
-Z dwa lata przed twoim odejściem do Bayernu…-zamyślił się Marco, obliczając dokładnie datę.
-Trzy chyba nawet. No jakoś niecałe cztery lata temu.
-Niestety potwierdzam –westchnęła Ann, wycierając łezki z kącików oczu. –Mój chłopak wolał się oświadczyć żonie trenera, a ja czekałam z kolacją w domu..
Shakira roześmiała się naprawdę głośno, nawet kilka osób zwróciło na nas uwagę. Marco spojrzał na mnie i jedynie wzruszył ramionami. Z takiej strony go jeszcze nie znałam.
-Schmelle ma dwudziestego drugiego stycznia, nie?
-To była zima? –zaśmiała się jeszcze głośniej blondynka –Uwielbiam was.
-Nie idziesz w tym roku na żadną imprezę urodzinową Marcela. Z całym szacunkiem –oświadczyła Ann, celując w Mario swoim widelcem.
-Ty również-dołączyłam się, próbując powstrzymać śmiech. Poranek na kacu a jednak bawiłam się naprawdę dobrze.

***

Po południu postanowiliśmy się przejść na plażę. Widząc jednak jak wiele osób już tam było, Marco z Mario zadecydowali, że wypożyczymy jacht i popływamy na środku oceanu.
Słońce naprawdę mocno grzało. Ann wyjęła swój krem z filtrem i zawołała Mario, żeby ją posmarował. Razem z nim z rufy przybłąkał się Marco, który o nic nie pytając, wziął z moich rąk krem i zaczął mnie nim smarować. Miałam na sobie jeden z kostiumów projektu Ann, który miałam też podczas urlopu na Karaibach, a po spojrzeniu mojego męża byłam pewna, że nadal się mu w nim podobam.
-Ale ty masz piękny ten tatuaż…-westchnęła Ann, przypatrując się mojej ukochanej ozdobie. –Widzisz Mario? Te kwiatki mają odzwierciedlenie w Marco. Co ja bym musiała wytatuować?
-Pizzę –prychnął Marco pod nosem i usiadł za mną wygodniej okrakiem. Plecy i ramiona nasmarowane, przeniósł się na brzuch.
-Śmieszne bardzo –powiedział niezadowolony brunet i pomyślał chwilę. –Wiem. Świeczka.
-Że tealight?-zaśmiała się tym razem modelka i nałożyła na nos swoje okulary przeciwsłoneczne.
-Obojętnie.
-A co by to symbolizowało? Naprawdę ciebie?
-Noo… -przyznał, kiwając głową. –Bo takiego faceta jak ja, to ze świecą szukać, no nie?
-Wytatuuj sobie pierwsza –powiedział do mnie, niby to cicho Marco. 
-Ja nie muszę szukać, sam się znalazłeś -powiedziałam, śmiejąc się.

Kiedy Marco skończył kremować moje nogi odebrałam od niego krem i pewnie usiadłam na jego udach, wyciskając sobie na dłonie białą maź, żeby mój blady mąż nie był zaraz spieczony na czerwonego raka. Trochę się zdziwił, kiedy rozpoczęłam smarować jego policzki, nos, brodę i szyję.
-Chyba nie myślisz, że będziesz nieposmarowany.
-Nie, ale… Przecież mogę zrobić to sam.. –powiedział odrobinę skonfundowany.
-Lepiej będzie jeśli ja to zrobię. Żadna twoja była ciebie nie smarowała?-zażartowałam i zeszłam dłońmi na jego klatkę piersiową. Przysięgam, miałam ochotę zacząć go po niej całować. Był tak cholernie przystojny. Uwielbiałam jego skórę, była taka gładka..piękna.
-Nie –odparł z całkowitą powagą, przez co aż zatrzymałam swoje dłonie na wysokości jego brzucha. Poważnie?! –Chcesz jeszcze kremu? –zapytał, podnosząc z ręcznika tubkę. Kiwnęłam głową. Wycisnął mi na ręce krem i zamknął oczy, pozwalając mi się dłużej nacieszyć pięknym widokiem. I nie miałam na myśli oceanu czy miasta ze snów. Moje piękne widoki były tuż na wyciągnięcie ręki i przez następne osiem miesięcy należały jeszcze tylko do mnie.

Nasz sternik już dawno zszedł pod pokład do swojego pomieszczenia, żeby dać nam spokój i prywatność. Na pokładzie mieliśmy mini lodówkę, z której od razu zabraliśmy z Marco sok pomarańczowy. Ann z Mario zeszli już po drabince do wody i poszli pływać, my jeszcze chwilę zostaliśmy.
-Chodź, też wskoczymy do wody. Nie obiecuję, że będzie zimna ale na pewno będzie odrobinę chłodniej.
-A możemy tu pływać?
-Czemu nie? Już pływałaś w oceanie przecież.
-Ale przy brzegu. A jak tu są jakieś węże morskie? Wielkie ryby? Rekiny?-zapytałam zaniepokojona. Z drugiej strony Ann i Mario wciąż pływali. Chyba.
-Jedyny wąż jaki tu się znajduje, jest w moich spodniach. Ale spokojnie, jeszcze mam go pod kontrolą –powiedział bezceremonialnie patrząc mi się w oczy i zbliżył się kilka kroków. –Jeszcze.
Zaschło mi w gardle. Może powinnam się śmiać z jego durnego tekstu ale mi naprawdę zaschło w ustach.
-To… To daj mi znać jak już nie będziesz dawał rady z tą kontrolą. Nie chcemy przecież nikogo narażać na niebezpieczeństwo czy coś…
Marco uśmiechnął się cwaniacko i przeczesał palcami swoje włosy. Oblizał usta, a jego oczy pociemniały. Wiedziałam, że już jest mój.
-Nowy rok i nowa Rose, hmm? Wczoraj też byłaś bardzo chętna ale zasnęłaś.
-Naprawdę?
-Yhym… Proponowałaś mi dziki i namiętny seks. I zasnęłaś –powtórzył z pretensją i zawodem.
-To okrutne z mojej strony –stwierdziłam poważnie i jednocześnie zaczęłam składać mokre pocałunki na jego obojczyku. –Tylko pod pokładem jest sternik, Ann z Mario są w wodzie…
-Sternik odpłynął, kiedy mnie smarowałaś. Nie ma nikogo pod podkładem, a drzwi są na zasuwę, cholera, chyba naprawdę nie mam kontroli –przyznał i mocno przyciągnął mnie do siebie, jakby chcąc potwierdzić swoje słowa. Nie musieliśmy nic mówić, wystarczyło jedno spojrzenie, żebym została wzięta w silne ramiona blondyna i zaprowadzona pod pokład luksusowej łodzi.


***


-No wreszcie! Ile można się opalać! –zawołał z daleka Mario, kiedy razem z Marco dołączyliśmy do nich w wodzie. Spojrzeliśmy na siebie z iskierkami w oczach i wielkimi uśmiechami.
Pływanie było niesamowite. Dopóki nie poznałam Marco, było jedyną rzeczą, która mnie odprężała. Woda naprawdę była przejrzysta i pewnie gdybym nie bała się zanurkować, zobaczyłabym mnóstwo kolorowych rybek. Nie przejmując się moimi towarzyszami pozwoliłam się ponieść pasji i zaczęłam płynąć przed siebie. Ciepła woda i słońce intensywnie grzejące z góry. Teraz już kompletnie nie rozumiałam moich obiekcji przed wyjazdem. W końcu byłam żoną piłkarza, a skoro mój mąż chciał jak wszyscy jechać w to cudowne miejsce i pokazać się ze mną-co to za problem?
Moje pływanie zajęło mi więcej ponad godzinę. Kiedy z powrotem dotarłam do naszej łodzi, wszyscy już na niej byli. Ann walczyła z arbuzem, którego sok już lał się po jej rękach, Mario ułożył się wygodnie na leżaku, a Marco siedział na brzegu łodzi z nogami przełożonymi przez barierkę i przeglądał coś w telefonie. Wyglądał przy tym naprawdę dobrze. Miał na sobie jedynie czerwone spodenki, więc ja mogłam sobie bezkarnie podziwiać jego umięśnione ciało i tatuaże, które naprawdę były arcydziełem.
-Jak tam moja syrenka? –zapytał, kiedy wspinałam się po metalowej barierce.
-Zmęczona.
-Że w ogóle dałaś radę pływać –prychnął ze śmiechem, nawet nie oderwał wzroku od ekranu swojego najnowszego telefonu.
-Nie skomentuję, bo zaraz twoje ego zacznie to fruwać.
-Chodź tu –polecił, nie zmieniając pozycji, jedynie odwrócił głowę w moim kierunku. Przysiadłam za jego plecami i objęłam go w pasie.
Blondyn zaczął nam robić serię zdjęć. Na jednym się uśmiechaliśmy, na kolejnym robimy dziwne miny, potem wystawiamy języki, przytulamy, aż w końcu całujemy. Miał już odkładać telefon, kiedy do zdjęć podbiegli jeszcze Ann z Mario. Te już w ogóle nie dawały się do opisania. Ann i Mario byli po prostu ludźmi nie do opisania i wszystko co wydziwiali również. I w tym wszystkim byli najwspanialszymi przyjaciółmi na świecie.


***

Krótki wypad do Dubaju zleciał naprawdę szybko. Spędziliśmy go bardzo intensywnie. I nie chodzi tu o łóżko, chociaż to też… W dzień zwiedziliśmy większość miasta, było tak ogromne,  że nie dało się go obejść całego. Zrobiliśmy sobie multum zdjęć, dołączyli też do nas znajomi piłkarzy z ich partnerkami, jednak nie złapałam z nimi większego kontaktu. Odwiedziliśmy też oceanarium, w którym nad nami umieszczone było akwarium z masą kolorowych rybek. Nawet pływały też niewielkie rekiny. Byłam w niebie. Mario musiał przy tym naśladować połowę znajdujących się tam zwierząt. Najlepiej jednak wychodził mu glonojad i rozdymka… Tak, zwłaszcza ta druga. Przy nim było niemożliwe, żeby mieć zły humor i udawać, że on wcale nie jest śmieszny. Nawet doszliśmy już do takiego stanu, że nawet gdy nic nie mówił ja już się uśmiechałam. Magia Mario.
 Mario, Marco i Ann razem z większą ekipą swoich znajomych wykorzystali też okazję, żeby przejechać się quadami po pustyni. Chciałam do nich dołączyć, jednak tego ranka źle się czułam i wymiotowałam. Marco zrobił aferę w restauracji hotelowej, jednak na nic się zdała, bo dzięki niej ani mi się nie poprawiło ani nie siedziałam na quadzie za plecami Marco przytulona do niego. Pokazał mi jedynie wieczorem nagrania jakie dla mnie zrobił. Naprawdę tam było cudownie i żałowałam, że nie było mnie z nimi. Następnego dnia było już wszystko dobrze. Zostałam przeproszona przez menagera hotelu, chyba był naprawdę przejęty moją jednodniową chorobą. Miałam nadzieję, że kucharz też nie stracił przeze mnie posady.

Ostatniego wieczora poszliśmy na długi spacer po plaży. Chodziliśmy trzymając się za ręce, jedliśmy pyszne lody i cały czas się uśmiechaliśmy. Zostawiliśmy telefony w apartamencie, Ann i Mario zrozumieli, że chcieliśmy pobyć też w tym niezwykłym miejscu sami. Nie potrzebowaliśmy robić kolejnych zdjęć, mieliśmy już ich pełno. Niektóre chwile i obrazy powinny były być zatrzymane w pamięci.
Najbardziej podobał mi się wieczór. Wróciliśmy po kolacji padnięci, jednak ogromnie szczęśliwi. Usiedliśmy na naszym wielkim balkonie, gdzie znajdował się okrągły, dwuosobowy szezlong. Obserwowaliśmy zachodzące słońce, tak po prostu, ciesząc się swoim towarzystwem.
Położyłam się, Marco usiadł rozkładając wygodnie ramiona na oparciu. Wziął moje stopy i zaczął delikatnie masować. Były naprawdę obolałe od długiego chodzenia po piasku. Na początku czułam ból, jednak widziałam jak się starał, sprawił mi tym wielką przyjemność i mogłam się zrelaksować.

-Pięknie tu –stwierdziłam wpatrując się w słońce. –To nie są moje ukochane Karaiby ale i tak tu jest pięknie.
-Też mi się podoba –przyznał. Zamiast mnie masować, stwierdził, że może mnie przecież zacząć gilgotać w stopy. Pisnęłam i za karę kopnęłam go lekko w udo. Na jego twarzy pojawił się pierwszorzędny, udawany grymas bólu.
Zmieniłam pozycję. Położyłam głowę na jego udach, a nogi zarzuciłam na oparcie. Tak miałam aż dwa piękne widoki.
-Nie ogoliłeś się –westchnęłam i wyciągnęłam rękę, żeby dotknąć jego szorstkiej brody. Przejechałam po niej dłonią dwa razy, za trzecim moje palce zostały schwytane w jego zęby.  –Ej! Boli.
-Nie udawaj –powiedział i chwycił moją dłoń, której wnętrze ucałował i odłożył na mój brzuch.
-Wiesz? W życiu bym nie pomyślała, że będę leżeć w Dubaju z głową na kolanach sławnego piłkarza, który jest moim mężem. W dodatku w tak pięknych ubraniach i rozpuszczonych włosach.
-Nie pomyślałabyś w życiu, że będziesz miała rozpuszczone włosy? –zaśmiał się i wplątał palce w moje kosmyki, zaczynając się nimi bawić.
-Zawsze miałam związane w warkocz. Dobrze wyglądały do starych koszulek i za dużych bluz –stwierdziłam, marszcząc brwi, jakby sobie przypominając tamten czas. Nie był przecież tak dawno, a jednak tak się czułam. Swoją drogą marszczenie brwi weszło mi w nawyk od blondyna.
-Lubię jak nosisz za duże bluzy –powiedział nagle, po dłuższej chwili wpatrywania się w słońce. Cały czas głaskał moje włosy. Nie lubiłam zwykle, kiedy ktoś dotyka moje włosy, on jednak sprawiał mi tym przyjemność. –Zwłaszcza moje –doprecyzował. –I nie masz nic poza tą bluzą. Najlepsze są bluzy na zamek, to wtedy w ogóle szybko..
-Nie zapędzaj się –zaśmiałam się i przełożyłam na bok.
-Warkocz też jest ładny. Kiedyś plotłem Melanie.
-Nie przeszkadza ci to?
-Że plotłem Melanie warkocze? Przeszkadza, to żenujące –wzdrygnął się i sam zaczął zbierać wszystkie moje włosy rozsypane po jego udach.
-Nie, to nie jest żenujące. Bardziej o to kim byłam… No wiesz. Praktycznie nikim.
-Nawet tak nie mów –wszedł mi w słowo, jednak był nadal bardzo spokojny i zrelaksowany. –Nigdy. Gdyby nie to, kim byłaś wcześniej, przysięgam, że nie leżałabyś teraz na swoim mężu piłkarzu w Dubaju, a on by ci nie plótł jak jakiś ciota warkocza.
-Innej dziewczynie nie zaproponowałbyś małżeństwa? Przecież wtedy też byłam obca, to mogła być przecież każda dziewczyna z ulicy…
-Nie mogła –opowiedział po chwili zastanowienia. –Weźmiemy prysznic? –zmienił temat.
-Prysznic prysznic czy to drugie?-zapytałam, rozumiejąc, że już nie chciał ciągnąć tematu.
-Zobaczymy. Ale mówiłaś, że jaki Nowy rok taki cały rok, więc wychodziłoby na to drugie.
-Nie przypominaj mi, błagam –westchnęłam i zakryłam oczy. –Jak ja się mogłam upić? Przed samą Shakirą…
-Przestań, ona się też z tego śmiała.
-Przecież to był wstyd.. Wasi znajomi..
-Dobrze się bawiłaś. Ale faktem jest, że masz strasznie słabą głowę, powinien był bym ciebie pilnować.
-Wyszedłeś gdzieś z Mario. Ann chciała też do niego pójść, ale powiedziała, że poczeka.
-Mieliśmy swoje sprawy.
-Mogliście poczekać, to był Nowy Rok.
-Niektóre męskie rozmowy muszą być przeprowadzone niezwłocznie. Poza tym, były na temat Nowego Roku. I nie żałowałem, że się upiłaś. Byłaś cholernie urocza.
-Byłam pijana.
-Wiem. To było fajne. Podobało mi się, jak chciałaś się do mnie dobrać. Musimy to powtórzyć.
-Skoro temat prysznica jest dobrym zmieniaczem tematu to chodźmy wziąć ten prysznic –zarządziłam i podniosłam się do pozycji siedzącej. O dziwo, moje włosy zostały splecione w dobieranego warkocza. Dotknęłam go w kilku miejscach i wydawał się naprawdę porządnie zrobiony. Chciałam dać mu krótkiego buziaka, bo to było naprawdę kochane. Pocałunek jednak stał się coraz bardziej nachalny i praktycznie nie odrywając się od swoich ust poszliśmy do łazienki, gubiąc po drodze garderobę.

***

W samolocie spędziliśmy czternaście godzin. Udało mi się przespać większość, kiedy się obudziłam dostałam śniadanie, a później słuchaliśmy z Marco muzyki, dzieląc się słuchawkami. Tak po prostu, beztrosko, bez problemów, rozmów o umowie czy sprzeczek odnośnie nieposkładanych skarpetek czy moim pozostawianiu w łazience zużytych wacików do demakijażu. Byliśmy szczęśliwi. Tak bez okazji i większego powodu. Wystarczyło nam spojrzenie, a na naszych ustach pojawiał się uśmiech. Zrobiliśmy chyba noworoczny restart, nasze humory odpowiadały tym z pięknych Karaibów. Może to było jakieś rozwiązanie? Gdy wszystko szło nie po naszej myśli mogliśmy tak po prostu wyjechać i zapomnieć. Czemu to wszystko czasem wydawało się takie łatwe?




~~~
Trochę teraz słodyczy, śmiechu..
Tak naprawdę to takie coś musiało powstać, bo moja kochana footballove (na zawsze zostaniesz dla mnie footballove, wiem, że zmieniłaś nazwę!❤)  zapytała mnie na wiadomość o dramie, czy widziałam "Misery" Kinga.. Nie widziałam, ale jak weszłam w grafikę i zobaczyłam:

No.. Stwierdziłam więc, że może zamiast tego, ten rozdział będzie dobry i nie będziesz miała do mnie żalu o zaległości w filmach😂




Miesiąc został mi do końca szkoły, wszyscy nauczyciele wariują, tęsknię, strasznie tęsknię za pisaniem. Trzymajcie mocno za mnie kciuki, bo niedługo i ja zwariuję.. Chyba tylko to opowiadanie i Wy tutaj trzymacie mnie przy jako takiej normalności (taka tam normalność, grożą mi Kingiem, a co😂💗💗💗)
Dziękuję, za zrozumienie pod poprzednim rozdziałem, jesteście naprawdę przekochane🌼
A taki spoiler przed 40-tym rozdziałem -> rozdział spontaniczny, bo...inspirowany Waszymi komentarzami, warto czekać!;)
Ściskam was mocno💛

6 komentarzy:

  1. Grożą, kto gdzie?? JA???? Droga Euphoryy, Ty mnie źle zrozumiałaś... nic z tych rzeczy! Co najwyżej... delikatnie sugerują! Ale to naprawdę barrdzo delikatnie :))) hahahahah ❤️❤️❤️❤️. A ta Pani tam (Annie), to bardzo miła i zrównoważona fanka, która akurat w ujęciu, które wkleiłaś gotowała obiad w podzięce dla swojego ulubionego autora powieści. Nic drożnego. Rozdział dzisiaj bardzo mi się podobał! Szczęśliwa ONA, szczęśliwy ON! Razem SZCZĘŚLIWI! Piękny Dubaj! Bardzo Miodzio! Czyli to co pszczółki lubią najbardziej. I cieszę się nim bo pewnie potem znów przywalisz cegłówką w głowę, a ja będę sobie ze łzami w oczach wracać właśnie do takiego rozdziału mając nadzieję, że wszystko się jeszcze ułoży. Dlatego chcę ich więcej, jak najwięcej, żeby zrozumieli, że nie mogą bez siebie żyć. [I żebyś też Ty to na pewno dobrze zrozumiała.] Jako, że maturę już napisałam powiem Ci, że to nic więcej jak taki duży sprawdzian i żebyś się nią cieszyła, bo będziesz wracać do niej naprawdę z dużą nostalgią oraz, że na pewno wszystko będzie dobrze bo zdolna z Ciebie bestia więc na pewno rozwalisz te egzaminy ja zdrowy Reus rywali! [Pójdziesz (jeśli zamierzasz) na studia! To taką maturę będziesz miała co pół roku.] To zwykle kosztuje wiecej strachu niże jest warte. Trzymam za Ciebie moocno kciuki! Pozdraawiam! Ściskam! i do nastęnego! Czekam niecierpliwie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochana!!!💞 Czyli rozumiem, że gotujesz dla mnie obiad, tak? (Taka sugestia tylko!😂)
      Mam nadzieję, że będzie z maturą tak jak mówisz i będzie mi jeszcze po niej do śmiechu;D Tak, idę na studia, ale no na razie trzeba zdać;)

      "żeby zrozumieli, że nie mogą bez siebie żyć. "-nie rozumiem tylko tegu fragmentu komentarza😂💓 a zapas cegłówek mam na pendrive, czekają na swoją kolej, nie musisz się nimi przejmować😎
      Jeszcze raz dziękuję kochana za te słowa💪💝💝💝 do następnego!!

      Usuń
  2. trochę się podziało i teraz nie wiem od czego zacząć ;cc no dobra, to może od tego, ze Marco bipolarny wciąż jest, skoro przez pół imprezy zajęty był wszystkim innym, tylko nie naszą Rose ;-; (swoją droga wkurza mnie to, ze jak komentuje twoje rozdziały i pisze „Rose”, to ta zakichana autokorekta automatycznie zmienia mi na „rosę” albo „róże”.........). Ma chłopak farta, że porządnie odliczali, jeśli wiesz co mam na myśli, hahaha. Jestem ciekawa o czym Marco i Mario ze sobą rozmawiali w czasie, kiedy się zmyli. Och, jestem przekonana, ze o naszej „Rose słaba głowa”. Może Mario dał wreszcie mu do zrozumienia, ze się kochają i trzeba zakończyć umowę, a rozpocząć prawdziwy związek?????? Proszę, Mario albo Ann: tylko wy jesteście w stanie otworzyć oczy tym ślepakom. Szczególnie, ze zbliża się coraz bardziej ta wielka drama.
    I JEST MÓJ PIQUÉ! Jestem zawiedziona.... czemu tak m a ł o???? Wybaczę za to, że pojawiła się tez Shak i że Rose niezle się zbłaźnila przy nich ;D No mam nadzieje, ze Shaki weźmie ją w trasę, bo niezle wywijała! hahaha.
    Rozdzial cudo, rozpływam się ostatnią scena, ale.... dlaczego nie wykorzystałas momentu pijaństwa Rose i nie kazałaś jej powiedzieć Reusowi tych dwóch, cholernych słów... (tak dla przypomnienia, to —-> „kocham cię”, bo zauważyłam, że przez całe to opowiadanie zapomniałaś, ze takie słowo w ogóle istnieje....)
    Okej, w sumie to nie mam już nic do napisania.
    Powodzenia w szkole! weź to na spokojnie, a potem wróć do nas i racz nas tymi cudownymi rozdziałami częściej <3
    KOCHAM, ŚCISKAM, UWIELBIAM I CZEKAM NA WIĘCEJ <333333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana moja, więcej Piqué jest (było) w twoim opowiadaniu, które zrobiłaś prywatne-przywołuję cię do porządku i proszę mnie nie straszyć znikaniem go z powierzchni ziemi!!!!!
      Myślę, że masz trochę racji co do Mario, przekonasz się w 40-stce.. Rose wyznaje miłość po pijaku? No prawie było, nie? " skradniesz mi najpiękniejsze lata życia, serce"
      Spokojnie, "kocham cię" nie musisz mi przypominać, bo pamiętam o nim w każdym rozdziale, żeby go przypadkiem nie użyć. Jak na razie masz dowód mojej precyzji,perfekcji [i skromności] że doskonale o nim pamiętam😇
      Dziękuję kochana i do zobaczenia u ciebie niedługo(mam nadzieję!)❤
      Buziaki!!

      Usuń
    2. już jest publiczne! mała usterka ;D co do tego czy niedługo się u mnie spotkamy, to no nie wiem, bo jeszcze nawet nie ruszyłam z nowym rozdziałem, chyba złapałam bardzo groźną chorobę o nazwie „leń” i znacznie bardziej wole poczytać coś u ciebie, ANIŻELI napisać coś u siebie ;DD❤️❤️

      Usuń
  3. Tak tu słodko, cukierkowo i idealnie. Czy tylko ja odnoszę wrażenie, że zbyt idealnie? Poza tym, skoro stwierdziłaś, że pożyczysz sobie tytuł "drama queen", to jestem pewna, że coś się wkrótce wydarzy! I już się nie mogę doczekać. ;p
    Buziaki i do następnego - zobaczymy, czy u mnie, czy u Ciebie. ;)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania!❤️ To bardzo motywuje do pisania kolejnych rozdziałów!